[ Pobierz całość w formacie PDF ]

co było powodem dziwnych pytań Bena. Wiedziała, że coś go poważnie zmartwiło.
 Lucjana&  powiedział wreszcie unikając jej wzroku.
 Co powiesz, Ben?  spytała nerwowo. Opuścił nogi na podłogę, pochylił się naprzód, oparł
łokciami o kolana. Wciąż unikał jej wzroku.
 Obawiam się, że trzeba się liczyć z pewnymi& nieprzyjemnościami  zaczął.  Uważam,
żeś powinna o tym wiedzieć. Po to tutaj przyjechałem. Chciałem się upewnić, czy wiesz, na co się
zanosi.
 O czym ty mówisz, Ben?
 Będą kłopoty, Lucjano.
 Jakie?  spytała wylękniona.  O co chodzi?
 Tym razem sprawa jest bardziej nieprzyjemna, bo zamiast zwykłej porcji kłopotów są dwie.
 Znowu grał i przerżnął mnóstwo pieniędzy?
 Dwa i pół tysiąca dolarów, Lucjano. To wielki pieniądz. On nie da już rady zebrać tyle forsy.
 Mógłby zaciągnąć pożyczkę w banku  odparła z nutą nadziei.
 Nie. Bank Grady emu nie da pożyczki. Ani nikt inny.
 Więc co zrobi? Jaka jest rada?
 Nie wiem. Ja bym mu pożyczył, ze względu na ciebie, Lucjano, ale nie mam tyle pieniędzy.
Niestety, tym razem nie mogę mu pomóc. Resztki waszej plantacji obciążone są hipoteką ponad
ich wartość, Grady zaciągnął długi pod zastaw traktorów, a gdyby wystawił parę mułów na
licytację, nie dostanie nawet stu dolarów, nie mówiąc już o tym, że muły też są obciążone długiem.
W całym hrabstwie nikt, kto ma dobrze w głowie, nie podżyruje weksla Grady emu. Tak to
wygląda. Dunbarowie są wykończeni, Lucjano.
 To znaczy, że nie ma ratunku? Skinął głową.
 Biedny Grady  powiedziała ze smutkiem.
 Czasem strasznie mi go żal. Naprawdę, mimo wszystko. Nie mogę się temu oprzeć. Może
dlatego, że to mój mąż, a może po prostu taka już jestem. Jak tylko ma kłopoty, zawsze mi go żal.
Nieraz przychodzi mi na myśl, że wszystkie te nieszczęścia nie są przez niego zawinione. Po prostu
nie może się zmienić. Jest przede wszystkim ofiarą przekleństwa, jakie ciąży na tej rodzinie. Fakt,
że urodził się Dunbarem, zrujnował mu życie. Gdyby tylko mógł przenieść się gdzie indziej, rzucić
tę przeklętą gnijącą ruderę, może by się odmienił. Jak długo pozostanie w tym zatrutym powietrzu,
będzie przekonany, że ludzie muszą go utrzymywać, bo jest Dunbarem. Zostanę przy nim, nawet w
największej biedzie, byle wyjechał jak najdalej stąd i zaczął zarabiać na kawałek chleba. Mógłby to
zrobić, gdyby tylko chciał. Ale nie  dodała z goryczą  mama Elsie uznałaby to za rzecz poniżej
godności Dunbara.
 Czy mówiłaś z Gradym o wyjezdzie stąd?
 Grady nie chce mnie słuchać. Na wszystkie możliwe sposoby próbowałam nakłonić go do
rozmowy na ten temat, ale za każdym razem tracił panowanie nad sobą, wpadał w gniew i musiało
minąć parę dni, by się uspokoił. Zdarzało się, że przez tydzień do mnie się nie odezwał. %7łeby tego
uniknąć, przestałam mu się sprzeciwiać. Wiem, że nie powinnam rezygnować, ale nie widzę
ratunku.
Dał się słyszeć potężny hałas na górze. Po chwili usłyszeli, jak Grady ciężko stąpając schodzi na
dół. Wymienili niespokojne spojrzenia. Ben wstał.
Grady, jakby ich nie zauważył, ciężkim krokiem obszedł wokół werandę i pomaszerował stronę
południowego skrzydła domu. Ledwie zniknął im z oczu, usłyszeli, jak w grubiański sposób
krzyczy na kogoś. Zaciekawieni, co się dziej przy bocznym wejściu do domu, oboje tam pobiegli.
Zobaczyli Grady ego na szczycie schodków a przed nim, na podwórzu, wuja Jeffa Davisa
Jacksona, jednego z Murzynów mieszkających w domkach z okrąglaków. Jeff Davis był
najstarszym Murzynem na służbie u Grady ego. Zarówno on, jak jego żona, ciocia Bessie, urodzili
się w tych domkach i dziadek Grady ego nadał im nazwiska Mieli jednego syna, Sammy ego,
który wychowa się tutaj, a ostatnio odbył dwuletnią służbę w wojsku. Ale nie wrócił do Grady ego
tylko przyjął pracę w tartaku w Maguffin.
Grady piorunował wzrokiem wuja Jeffa Davisa, który pokornie stał na podwórzu z kapeluszem
w ręce. Stary, siwiutki Murzyn nerwowo szurał po ubitym piasku rozdeptanymi, dziurawymi
butami.
 Czego ty ode mnie chcesz?  spytał grubiańskim tonem Grady.  Cóż to ma znaczyć?
Posyłasz do mnie Martę z wiadomością, że chcesz się ze mną zobaczyć. O tej porze?
 Bardzo pana przepraszam. Nigdy bym nie śmiał zawracać panu głowy  drżącym głosem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl