[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wzrok i odwrócił głowę, by nie widziała jego twarzy.
Alexa ujęła jego dłoń.
- Przykro mi, Treyu. To musiał być dla ciebie koszmar. Nawet nie próbuję
wyobrazić sobie, co czujesz.
Gdy spojrzał na nią, zobaczył, że płacze, a widok ten przywołał
wspomnienie tamtego wieczoru.
- Gdzie jest moja torba? - zapytał.
- Torba? Jaka torba?
- Tylko mi nie mów, że jej nie miałem, gdy twój tata po mnie przyjechał!
Pamiętam, że wyszedłem z nią ze stacji metra.
Rozległo się pukanie do drzwi i do pokoju wszedł Lucien. Rozpromienił
się, gdy spojrzał na Treya, ten zaś jednocześnie ucieszył się i speszył,
przepełniony poczuciem winy. Pomyślał o tym, jak dotąd traktował Luciena i
że nie zrobił nic, by podziękować za dobroć i troskę, jakie okazał mu
opiekun.
- A więc się obudziłeś? Wspaniale. Trochę się o ciebie martwiliśmy. I jak
się czujesz, Treyu?
- Obolały, poobijany, głupi i dziwnie skory do wzruszeń, z byle powodu
chce mi się płakać - odrzekł chłopak z uśmiechem. - Ale domyślam się, że
czułbym się znacznie gorzej, gdyby nie ty. Dziękuję... za wszystko.
Lucien przyjął podziękowanie skinieniem głowy i podszedł do okna, by
odsunąć zasłony.
- Chciałbym wstać - rzekł Trey, gdy słoneczny blask wlał się do pokoju.
- Raczej bym ci to odradzał - odparł Lucien.
- Chciałbym wstać - powtórzył Trey dobitnie, na co wampir po chwili
wahania kiwnął przyzwalająco. Stanął przy łóżku obok Alexy i spojrzał na
leżącego.
- Zobaczymy, jak silny jest twój organizm. Jeśli zrobi ci się niedobrze albo
słabo, od razu położysz się z powrotem. Sam będziesz szedł czy ci pomóc?
Trey spojrzał na niego i uznał, że mężczyzna mówi poważnie.
- Wolę sam.
Wstrzymał oddech, kiedy Lucien pomógł mu stanąć na nogach; starał się
nie zwracać uwagi na sygnały bólu, jakie jego ciało całymi salwami wysyłało
do mózgu. Kiedy już znalazł się w pozycji pionowej, po raz kolejny
wstrzymał oddech i delikatnie pomacał bandaże na brzuchu.
- Mam nadzieję, że to najgorsza część całej operacji - powiedział. Z
pomocą Luciena i Alexy włożył szlafrok i przeszedł do salonu, nie zważając
na niezadowolenie Toma, który spoglądał z dezaprobatą spod zmarszczonych
brwi. Trey opadł powoli na jeden z foteli, po czym wypuścił powietrze,
wstrzymywane w trakcie tej krótkiej podróży, i zdobył się na uśmiech.
- Napiłbym się herbaty - powiedział.
- Lucienie - mówił dalej, kiedy Tom przeszedł do kuchni, by nastawić
wodę w czajniku. - Gdzie jest torba, którą miałem, kiedy po mnie
przyjechałeś? Bo przecież wziąłem ze sobą torbę, prawda?
- Owszem - odparł jego opiekun. - Jest w twojej sypialni pod oknem.
- Alexo, mogłabyś ją przynieść? - zapytał zadowolony, że torba
bezpiecznie przyjechała z nim. Wydawało mu się dziwne, że jest dla niego
tak ważna. Jakby podświadomie nadał jej status symbolu, dlatego wiadomość,
że wciąż ją ma, napełniła go szczęściem niewspółmiernym do wartości czy
wagi przedmiotu, który się w niej znajdował.
Alexa wróciła z paczką z Liberty i położyła ją na stole, spoglądając
pytająco na Treya.
- Otwórz, Alexo, to dla ciebie - oznajmił z uśmiechem na ustach. - Trochę
mnie kosztowało, żeby donieść ją bez szwanku, więc mam nadzieję, że ci się
spodoba.
Tom podał mu kubek z gorącą herbatą i wszyscy trzej patrzyli, jak Alexa
rozwiązuje wstążkę i otwiera pudełko. Wstrzymała oddech na widok sukni, a
gdy spojrzała na Treya, miała uśmiech, od którego poczuł ucisk w piersi, a
krew w jego żyłach popłynęła trochę szybciej.
- To prezent - wyjaśnił. - Na zgodę. Chciałem cię przeprosić za to, co
powiedziałem tamtego wieczora, nie miałem prawa odzywać się tak do
ciebie. - Odwrócił się do Luciena. - Chyba nie masz nic przeciwko, że
kupiłem to dla Alexy za pieniądze, które dostałem od ciebie?
- To były twoje pieniądze. Mogłeś nimi dysponować według własnej woli
- odparł wampir.
- Wszystkim wam chciałbym podziękować za dobroć, jaką mi okazaliście -
powiedział chłopiec i upił łyk gorącej, słodkiej herbaty. - Zachowywałem się
trochę jak palant i byłem niesprawiedliwy. A to dlatego, że... trudno mi się ze
wszystkim uporać. Wiem jednak, że stara liście się mi pomóc, za co jestem
wam wdzięczny. Dziękuję.
Zadzwonił telefon zamontowany na ścianie. Tom odebrał i słuchał przez
chwilę, nim odwiesił słuchawkę.
- To Charles z dołu. Odebrali sygnał Pierścienia Amona. Wygląda na to,
że Kaliban zamierza się nim posłużyć, tak jak podejrzewaliśmy.
Trey nie miał pojęcia, o czym mężczyzna mówi, lecz sądząc po
spojrzeniach, jakie w milczeniu wymieniło między sobą troje jego
towarzyszy, była to bardzo zła wiadomość.
17
Tom chwilę gmerał w kredensie i wyjął pudełko pączków, które położył
na stole obok drugiego kubka gorącej herbaty Treya. Wcześniej pomógł mu
przejść do kuchni i teraz chłopak trochę się zdziwił, widząc, jak mężczyzna, z
pozoru szorstki i obcesowy, troszczy się o niego - może bardziej, niż Trey na
to zasługiwał.
Zaraz po telefonie Alexa popędziła na dół, a Lucien wyjaśnił Treyowi, że
jego córka prowadzi badania nad Pierścieniem Amona i poszła poznać nowe
dane.
Lucien i Tom zaczęli rozmowę o ataku w stacji metra, a Trey zdał im
relację z wałki z demonami. Lucien przerywał mu i zadawał pytania
dotyczące nieistotnych, zdawałoby się, szczegółów. Za to potem wampir
słuchał w milczeniu, gdy Trey zaczął opowiadać, jak zabił oba demony i jak
ich ciała po prostu zniknęły na jego oczach.
- Ich ciała pojawią się w świecie demonów - wyjaśnił Tom. - Choć sądząc
z tego, co powiedziałeś o Zajęczej Wardze, jak się rozchlapał na szybie
pociągu, to chyba niezbyt dużo z jego osoby się tam pojawi. Tom spojrzał
na szefa i uniósł brew. - Twardy z niego zawodnik - powiedział i kiwnął
głową w stronę Treya.
- O tym przekonaliśmy się już chyba na naszej sesji - odparł Lucien i
uśmiechnął się do Irlandczyka.
Tom przymrużył prawe oko. Jego twarz, z szeroką, paskudną blizną,
przypominała teraz Treyowi inną, z filmu o zombie, który kiedyś oglądał.
- Ach, wtedy walczył tylko z takim starym prykiem jak ty. Co innego
załatwić dwa młode demony cienia.
Trey spojrzał na mężczyzn siedzących po jego obu stronach i zorientował
się, że Tom podpuszcza Luciena, spodziewając się jego reakcji.
Tymczasem wampir sięgnął po kubek i spokojnie dopił herbatę,
spoglądając z rozbawieniem znad brzegu naczynia.
Widząc, że Lucien nie zamierza połknąć przynęty, Trey poczuł dziwne
pragnienie wstawienia się za nim.
- Tom, przecież Lucien nie jest aż tak stary. Ile masz lat? Czterdzieści?
Góra czterdzieści pięć.
Wampir odstawił kubek i uśmiechnął się szeroko, wytrzymując spojrzenie
Toma. Tym razem to on uniósł brew. Po chwili znowu spojrzał na Treya.
- Prawie dwieście dwadzieścia. Ale dziękuję ci. Niektórzy posiadają
wrodzony takt i zmysł dyplomacji, a inni nie. - Głową wskazał Irlandczyka.
- Założę się, Treyu, że dręczą cię teraz wyrzuty sumienia - rzucił Tom z
błyskiem w oku, co sugerowało, że jeszcze się nie poddał. - W końcu sprałeś
zniedołężniałego staruszka. Ach, ta dzisiejsza młodzież, cholernie
niewdzięczna. - Wyszczerzył zęby w uśmiechu i poczochrał włosy chłopaka,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]