[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tym, że nie powiedziała jej pani o tym mityngu. Czuje się za
panią odpowiedzialna, gdy mieszka pani w Ormsby House.
- Ojej, wcale o tym nie pomyślałam.
- Nie wątpię. Musi pani również zrozumieć, jak bardzo
się przeraziła, gdy usłyszała, że wziął tam panią Freddy,
i martwi się, co powie na to pani dziadek.
- Na co? Że poszłam na mityng faszystów czy że po­
szłam z Freddym?
- I jedno, i drugie. Selwyn ma bardzo konserwatywne
poglądy.
- Nawet nie wiedziałam, że dziadek zna Freddy'ego.
- Jego zdanie na temat Campbella nie różni się od moje­
go. Czy rozumie pani, co teraz mówię, Anno?
- Myślę, że tak. Ponownie casus mojej matki.
- Mniej więcej. Są nawet pewne podobieństwa.
- Tylko powierzchowne, a różnica jest zasadnicza. Moja
matka kochała ojca. Ja nie kocham Freddy'ego i nie mogła­
bym pokochać.
- Jest pani pewna, że zna samą siebie aż tak dobrze?
- Tak. - Nie próbowała już niczego ukrywać. Spojrzała
na niego z miłością i wyznała: - Bo ja kocham pana... pra­
wdę mówiąc, całkiem bez opamiętania. Och, to nic takiego
- dodała szybko, gdy ujrzała wyraz zdumienia na jego twa­
rzy. - Nie musi pan nic mówić, składać miłosnych deklaracji
ani robić niczego wbrew sobie, ale proszę nie mówić, że mi
przejdzie, bo to niemożliwe. Będę kochać pana do końca mo­
ich dni. Zakochałam się w panu we Francji i od tej pory nic
się nie zmieniło. To jest fakt i już.
Patrzyła na Aleksa ciemnymi, niezgłębionymi jak wie­
czorne niebo oczami. To prostolinijne wyznanie głęboko go
poruszyło. Był bliski wzięcia jej w ramiona i zrewanżowania
się podobnym.
Wstrzymała oddech, gdy nawijał na palec kosmyk jej wło­
sów. Pustka, jaką czuła na myśl o jego wyjeździe, zaczęła
nagle wypełniać się czymś niepokojącym, a gdy Alex czule
musnął palcami jej skroń, owa siła nabrała kształtu i stała się
potężnym pragnieniem, potrzebą, która domaga się natych­
miastowego zaspokojenia. Anna uklękła na sofie i jak kiedyś
w Paryżu, bez zastanowienia wycisnęła pocałunek na ustach
Aleksa. Usta miała słodkie jak świeży miód. Piorunująca
mieszanka naiwnej prostoty i instynktownej zmysłowości
omal nie doprowadziły go do szaleństwa, co Anna wyczytała
z jego oczu.
Nie była pewna, czy postąpiła rozsądnie, ale wszelkie wąt­
pliwości zagłuszyła radość, że tym razem Alex jej nie odtrąci.
Cofnąwszy usta, uroczo westchnęła.
- Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłam.
Też nie mógł uwierzyć w to, co działo się w jego wnętrzu.
Odezwały się w nim niewiarygodna wprost czułość i nie­
przeparte pragnienie.
- Już drugi raz pani mnie całuje - powiedział schrypnię­
tym głosem. - Nie mogę pozwolić, żeby zawsze pani grała
pierwsze skrzypce. Teraz kolej na mnie. Muszę pokazać, jak
to się robi.
- Jak? - Nie zdawała sobie sprawy, że koniuszek języka,
którym zwilżyła wargi, działa silniej od najbardziej prowo­
kacyjnych póz i gestów.
- Zaraz pani zobaczy.
Zastygła w oczekiwaniu. Wydawało jej się, że minęły
wieki, zanim Alex wsunął dłonie w jej włosy i przyciągnął
ją do siebie. Dłonie miał delikatne i wprawne, lecz jedno­
cześnie zdecydowane. Odnalazł wargami usta Anny.
Jak przez mgłę poczuła, że jego dłoń wsuwa się w rozcię­
cie szlafroka, aż zatrzymały się na jej piersi. Gwałtowna fala
żaru, która przelała się po jej wnętrzu, stanowiła dla niej ab­
solutne zaskoczenie. Przywarła do Aleksa, odwzajemniając
pieszczoty z tym samym namiętnym entuzjazmem. Budziły
się w niej pierwsze oznaki rozkoszy, choć jeszcze nie rozu­
miała ich znaczenia.
Gdy Alex na chwilę przerwał pocałunek, uśmiechnęła się.
- A więc i pan coś czuje...
- Boże, pani jest niesamowita. Nawet pani nie wie, jaka
jest ładna. I zupełnie niepowtarzalna.
Szmer słów, dotyk palców i niskie brzmienie głosu miały
potężną uwodzicielską siłę. Przyjemne pulsowanie stanowiło
dla niej zupełnie nowe doświadczenie. Poddała mu się, po­
dobnie jak ciepłu, rozchodzącemu się wraz z krwią po całym
ciele.
- Nie wiedziałam, że można odczuwać coś podobnego.
- Pocałowała Aleksa w kącik ust. - Chcę, żebyś się ze mną
kochał, Alex. Tak, jak to się robi. Tu kończy się moja wiedza.
Nie wyobrażam sobie, co następuje po pocałunku, ale chcę,
żebyś mi powiedział, co robić... i żebyś mi pokazał.
Jej zapach i dotyk warg podziałały na niego jak najsilniej­
szy narkotyk. Głos rozsądku zamilkł na dobre. Alex był przy­
zwyczajony do tego, że kobiety go pożądają i kochał się z ni­
mi zawsze według pewnego schematu, ale wiedział, że z An­
ną będzie inaczej. Nie przypominała żadnej z nich. Była [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl