[ Pobierz całość w formacie PDF ]

małego narobił stryjence i pani kłopotu. Nie mogłem się, podróżując po kraju
dla mojego interesu, oprzeć chęci poznania jedynej, najbliższej krewnej.
Mówiąc to śmiał się dobrodusznie. Lola, zlitowawszy się widocznie nad je-
go położeniem, znalazła się bardzo przytomnie, odpowiedziała mu grzecznie,
zaprosiła go, aby się w domu jej jak u krewnej uważał, słowem zrobiła, co
mogłoby mu natchnąć otuchę. Poskutkowało to widać, gdyż położył zaraz
swój okropny, z wielkimi skrzydłami kapelusz i nie mniej pierwotne ręka-
wiczki na krzesełku, a sam, mimo że go zapoznano z hrabią, że się znalazł
nagle w tak dystyngowanym towarzystwie, zdawał się, wedle wyrażenia Her-
my, nic sobie z tego wcale nie robić.
Spojrzał tylko na hrabiego, który mu się z dala ukłonił, nie podając natu-
ralnie ręki, i jakby go to nic a nic nie obchodziło, że miał surdut czarny
zmięty, nieosobliwie zrobiony, krawatkę bez śpilki, a kamizelkę nieforemną i
breloki130 jakieś wcale niepiękne, siadł między paniami, nie tracąc ani humo-
ru, ani miny.
Hrabia przypatrywał mu się jakby wykopalisku przedpotopowemu: nie był
to człowiek jego świata, widzieć go w salonie ocierającego się tak poufale o
siebie mocno go bolało. Ale musiał to znieść, nie dając znać po sobie, jak go
to obeszło.
Herma wpatrywała się w przybysza z ciekawością psotnicy, której się trafił
motyl do wsadzenia na śpilkę, Lola z pewnym zajęciem nie ukrywanym wca-
le. O hrabi Romanie zapomniano na chwilę.
Zwykle w salonie, jak to u nas wszędzie po domach zamożnych się trafia,
rozmowa toczyła się albo po francusku, lub kaleczoną francuszczyzną. Po-
czuli jednak wszyscy, litując się nad nieszczęśliwym garbarzem, że dla niego
wypada mówić po polsku.
 Jakże się panu podobała nasza okolica?  spytała Lola.
 Piękniejszej w kraju nie widziałem  odparł Nieczujski  co za dwory i
pałace! Dziwi mnie tylko, że stan przemysłu i byt ogólny niezupełnie odpo-
wiada tej pozornej wspaniałości... Kraj to bez wątpienia mający wielką przy-
szłość.
129
A n t i n o u s - słynny z piękności młodzieniec, ulubienic cesarza
rzymskiego Hadriana
(117-138); ideał męskiej urody
130
b r e l o k (fr.) - ozdobny wisiorek
60
Przemysłowiec widocznie ze swego stanowiska zapatrywał się na prowin-
cję, mało go kto zrozumiał. Hrabia, chcąc być grzecznym, upewnił go, że kraj
i obywatelstwo bardzo bogate. Uśmiechnął się pan Nieczujski.
 Nie przeczę  rzekł  i mam nadzieję, że się tu zamożność podniesie, gdy
wszelkie siły uśpione i bezczynne spotrzebowane zostaną. Nasze Poznańskie
 dodał  mniej malownicze, dla pejzażysty i turysty nie tyle dostarcza cieka-
wych widoków, ale Niemcy nauczyli nas zagospodarować je lepiej.
Ponieważ w tym przedmiocie gospodarstwa nikt nie był mocny, zmilczano.
Trudno jakoś przychodziło dobrać innego przedmiotu do ogólniejszej rozmo-
wy. Hrabia Roman, czując się zaniedbanym i znajdując, iż aż nadto już ba-
wiono tego przemysłowca, wszczął umiejętnie rzecz o ogrodach i kwiatach.
Tu nie spodziewał się stykać z niemiłym owym prostakiem. Mając wiele eru-
dycji, rozwinął swe poglądy na piękne ogrodnictwo i zacytował mnóstwo
rzadkich roślin, którymi cieplarnie Pruhowa słynęły.
Nieczujski słuchał z uwagą. W chwili gdy się tego najmniej spodziewano,
aby się do rozmowy wtrącił, rzekł po prostu:
 U nas też ogrodnictwo na wysokim stopniu i ja mam tę słabość, że pięk-
ne kwiaty lubię bardzo. Niemal wszystkie te osobliwości, o których hrabia
wspomina, mam w trejbhauzach131 i oranżerii... sprowadzam coś co roku.
Nic wdzięczniejszego nad pielęgnowanie roślin.
Zuchwalstwo, z jakim garbarz wspomniał o swoich trejbhauzach i cieplar-
ni, niesłychanie wszystkich zdziwiło. Musiało się to odmalować na twarzach,
gdyż Nieczujski dodał śmiejąc się:
 I nam, pracowitym ludziom, należy czasem chwila rozrywki niewinnej.
Biedak chciał się tłomaczyć. Hrabia, ulitowawszy się, nic nie odpowiedział,
pomyślał, że kłamie. Lola spojrzała na otwartą, uśmiechniętą twarz jego i na
myśl jej to nie przyszło.
Hermę to tak dalece zaintrygowało, że się przysunęła do Nieczujskiego.
Można było sądzić, że to go zadziwi i zmiesza, ale bynajmniej nie zdawał się
być poruszony.
 Pan mieszkasz na wsi czy w mieście?  poczęła badać ciekawa.
 W miasteczku  rzekł garbarz  ale mam dla mojej fabryki znacznej roz-
ległości posiadłość, spory ogród, dom ładny, a przy nim rodzaj cieplarni, któ-
ra stanowi razem mój salon zimowy.
Na to sprofanowanie imienia salonu hrabia aż drgnął.
 Doskonały garbarz!  rzekła w duchu Herma.
Lola wpatrywała się w niego ciągle, egzaminując znać osobliwsze zjawisko.
Gdy po cichu dalej ciągnęła się indagacja obwinionego o garbarstwo przyby-
sza, hrabia Roman, usiłując wydobyć się na pole, na którym by się już nikt
nie spotkał z nim, począł o literaturze i teatrze.
Garbarz dał mu się popisać z całym zapasem wiadomostek i połapanych
zdań; milczał pokornie, gdy Herma wszczęła spór o jakąś sztukę Dumasa.
Szło o rozstrzygnięcie jej autorstwa. Hrabia przyznawał ją staremu Dumaso-
wi - ojcu, Herma synowi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl