[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przestąpiła z nogi na nogę.
- Dobranoc, Andreasie.
- Buonanotte, Gemmo.
Złożył lekki pocałunek na czubku jej głowy, przeszedł obok niej i opuścił pokój, zabierając ze sobą jej
serce...
ROZDZIAA JEDENASTY
Gemma budziła się kilkakrotnie w nocy. Bolała ją noga i w żaden sposób nie mogła ułożyć się
wygodnie. W końcu poddała się, włożyła szlafrok, wyszła z pokoju i udała się do łazienki w końcu
korytarza.
Pogrzebała trochę w szafce pod blizniaczymi umywalkami w poszukiwaniu środków
przeciwbólowych, ale nic nie znalazła.
Usłyszała pukanie do drzwi.
- Gemmo? Czy wszystko w porządku? Wyprostowała się, pokuśtykała do drzwi i otworzyła je.
- Nie mogłam zasnąć. Szukałam paracetamolu. Masz go?
- Mam parę tabletek w swojej łazience. Noga ci dokucza?
- Tylko trochę. - Próbowała nie gapić się na jego nagi tors ani na czarne spodenki, które pozostawiały
niewielkie pole wyobrazni.
Zaprowadził ją do swojej sypialni i polecił, by usiadła na łóżku. Sądząc z wyglądu pościeli, on rów-
nież nie spał spokojnie tej nocy.
Wyszedł z łazienki ze szklanką wody i dwiema pigułkami.
- To powinno pomóc.
ZEMSTA MILIONERA
109
Wzięła od niego proszki i popiła je wodą.
- Dziękuję. - Oddala mu szklankę i zamierzała wstać, ale położył jej dłoń na ramieniu.
Spojrzała na niego niepewnie.
- Powinnam wrócić do swojego pokoju.
- Nie, nie idz - powiedział ochrypłym głosem. - Też miałem kłopoty ze snem. Zostań i porozmawiaj ze
mną trochę.
- Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł. - Oblizała nerwowo wargi.
- Nie ufasz mi?
Nie ufam sobie, miała ochotę odpowiedzieć.
- Nie jestem dobrym rozmówcą. Prawdopodobnie znudzę cię po kilku minutach.
- I dzięki temu zasnę. Mam do wyboru: to albo liczenie owiec. Doliczyłem się już kilku tysięcy, ale
bez rezultatu.
Nie mogła powstrzymać się od uśmiechu.
- Kiedyś doliczyłam się piętnastu tysięcy trzydziestu jeden owiec. A może trzydziestu dwóch? Nie
pamiętam.
- Pobiłaś chyba rekord? - Z uśmiechem wyciągnął się na łóżku, tuż koło niej, podpierając głowę jedną
ręką.
- Leżałam wtedy w szpitalu po wypadku-usłyszała swój głos. - Byłam rozdrażniona, bo przebywałam
tam od kilku tygodni. Nie uświadamiałam sobie, jak hałaśliwe są szpitale, nawet w środku nocy.
Przypuszczam, że stąd moje obecne problemy ze snem. Chyba na stałe rozregulowałam sobie rytm
dobowy.
- Próbowałaś brać jakieś leki?
110
MELANIE MILBURNE
Potrząsnęła głową.
- Nie... Uznałam, że lepiej nie iść tą drogą.
- Musiałaś czuć się bardzo zagubiona, kiedy ocknęłaś się w szpitalu, ranna, nie mając pojęcia, jak się
tam znalazłaś.
- To było przerażające. - Odwróciła się, by na niego spojrzeć, i po chwili wahania zmieniła pozycję, by
utrzymać z nim kontakt wzrokowy. - Tak bardzo się bałam. Jeden z przesłuchujących policjantów
zachowywał się, jakbym była kryminalistką. Potem dowiedziałam się, że stracił syna w wypadku,
więc chyba stąd brała się jego surowość... - Przygryzła wargę, zanim dorzuciła: - Co nie znaczy,
oczywiście, że na to nie zasłużyłam...
- Wypadki zdarzają się, nawet jeśli nikt nie zawinił - podkreślił.
- Oskarżono mnie o nieostrożną jazdę. To była moja wina. Nie da się od tego uciec.
- Michael Carter chyba ci wybaczył. Czy nie pora, abyś też sobie wybaczyła?
- Chciałabym móc to kiedyś za sobą zostawić... Ale nie wiem, czy to możliwe, skoro nie pamiętam, co
skłoniło mnie do tak niebezpiecznej jazdy. Nie zapięłam nawet pasa bezpieczeństwa, Michael też nie.
To dziwne, bo zwykle jestem przewrażliwiona na tym punkcie.
- Pytałaś macochę o tamtą noc? Czy nie była ostatnią osobą, z którą miałaś kontakt przed wyjściem z
hotelu?
Znowu przygryzła wargę.
- Tak. Rozmawiałyśmy ze sobą kilka miesięcy po wypadku. Po jej pierwszej wizycie w szpitalu nie
ZEMSTA MILIONERA
111
chciałam się z nią więcej widzieć, co oczywiście doprowadziło ojca do furii. Spytałam ją, o co się
kłóciłyśmy, ale upierała się, że żadnej scysji nie było.
- jednak jej nie uwierzyłaś?
Westchnęła przeciągle, z głębi serca, i zaczęła skubać zaczerwienioną skórkę u paznokcia.
- Nie wiem już, w co mam wierzyć. Czuję się, jakbym miała w głowie gęstą mgłę. Czytałam artykuł o
syndromie fałszywej pamięci. Niepokoi mnie, że to, co pamiętam, jest tym, co chcę pamiętać. I w
rzeczywistości nic podobnego się nie zdarzyło.
Andreas łagodnie oderwał jej palce od skórek i otulił je ciepłem swojej dłoni.
- Czy to było powodem sprzeczki z ojcem? Twoja relacja z tamtej nocy najwidoczniej kolidowała z
wersją Marcii.
- Tak i nie. - Wyciągnęła nogi i położyła się na boku, tak jak on oparła głowę na jednej ręce, druga
nadał pozostawała spleciona z jego dłonią. - Nasze relacje zawsze były trudne. Oboje byliśmy uparci,
przypuszczam też, że mieliśmy poczucie winy z powodu śmierci matki.
- Miałaś tylko dziesięć lat, z pewnością nie możesz winić siebie za jej śmierć.
- Wiem... ale trudno tego nie robić. Myślę o tym, jak absorbujące potrafią być małe dzieci. Moja matka
prawdopodobnie odkładała wizytę u lekarza ze względu na mnie. Byłam rozpieszczona, czasem
trudna do poskromienia, więc znalezienie opiekunki nie należało do spraw łatwych. Przypuszczam, że
przerzuciłam swoje poczucie winy na ojca. Byłam okropną córką.
112
MELANIE MILBURNE
I okropnym człowiekiem. Ojciec zapewniał mi wszystkie dobra materialne, o które poprosiłam, jak
sądzę po to, by zrekompensować mi brak matki. Jednak nie tego pragnęłam. Patrząc wstecz, nie mogę
uwierzyć, że byłam tak samolubna.
- Ale się zmieniłaś - zauważył, patrząc na nią uważnie. - Niemal nie sposób rozpoznać w tobie tamtej
dziewczyny sprzed dziesięciu lat.
W zapadłym milczeniu wyczuwało się narastające napięcie.
- Czy żałujesz czegoś w swoim życiu? - spytała cicho.
Puścił jej dłoń, wyciągnął rękę i nawinął na palec kosmyk jej włosów. Ten intymny dotyk sprawił, że
zjeżyły się jej delikatne włoski na karku.
- %7łałuję, że nie pocałowałem cię dziesięć lat temu, kiedy miałem okazję - odparł, przenosząc wzrok na
jej usta.
- Dla...dlaczego? - spytała cichutko.
Podsunął się bliżej i ujął jej twarz w dłonie. Przesuwał kciukiem po jej wargach, aż niemal przestała
myśleć.
- Bo gdybym cię pocałował, kiedy po raz pierwszy tego zapragnąłem, nie sądzę, byś powiedziała i
zrobiła to, co w końcu zrobiłaś.
Zmarszczyła czoło z niepokojem.
- %7łałuję, że cię zraniłam. Gdybym mogła cofnąć słowa, które... - Urwała, usiłując przypomnieć sobie
dokładnie, jak się wyraziła, na wypadek gdyby niechcący zdradziła, co pamięta. - Które, jak mówiłeś,
wtedy wypowiedziałam, zrobiłabym to natychmiast.
ZEMSTA MILIONERA
113
- Już mnie przeprosiłaś, nie ma powodu robić tego znowu.
Uniosła dłoń do jego twarzy, przesunęła nią po szorstkiej, nieogolonej szczęce.
- Jesteś wspaniałym człowiekiem, Andreasie, miłym i cudownym.
- Co ty mówisz, cara? - Zajrzał jej głęboko w oczy, w jego wzroku spostrzegła przebłysk uczucia,
którego nie potrafiła nazwać. - Czyżbyś zaczęła się we mnie zakochiwać?
- Może troszeczkę - przyznała. Zadrżała, gdy pocałował ją w kącik ust.
Na widok jego uśmiechu poczuła, że jej żołądek wywija koziołka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl