[ Pobierz całość w formacie PDF ]
temat: - Znasz jakieś języki obce?
- W szkole uczyłam się francuskiego i krótko niemieckiego.
- Więc nie mówisz po włosku?
Potrząsnęła głową.
- A byłaś już kiedyś we Włoszech?
Trochę zaskoczona sposobem, w jaki sformułował to pytanie, odpowiedziała:
- Nie. Zawsze chciałam zwiedzić Italię, ale Jo wolała chłodniejsze kraje.
- Istotnie, w lecie jest tam bardzo gorąco - przyznał.
- Przypuszczam, że na Manhattanie też bywa upalnie - powiedziała ostrożnie.
- Tak, upalnie i duszno. Niemniej to jedno z moich ulubionych miejsc.
- O której godzinie wylądujemy w Nowym Jorku?
Zane ze zdziwieniem uniósł brew.
- Dlaczego uważasz, że tam lecimy?
- Sądziłam... że masz w tym mieście biura - wyjąkała skonsternowana.
- Owszem, lecz teraz udajemy się gdzie indziej.
- Dokąd? - spytała, czując ukłucie niepokoju.
- Do Włoch, a ściślej mówiąc, do Toskanii - wyjaśnił i wyczuwając jej obawę,
zapytał: - Czy masz coś przeciwko temu?
S
R
Gail przygryzła usta.
- To dość dziwne miejsce jak na podróż służbową.
- Nie jesteśmy w zwykłej podróży służbowej.
- Wobec tego po co potrzebna ci asystentka? - zapytała Gail już poważnie
zaniepokojona.
- Powiedziałem tylko, że to nie jest zwykła podróż służbowa. Pragnę
zakończyć pewną ciągnącą się od dawna sprawę, która wymaga twojej obecności.
Usłyszała w jego głosie dziwną nutę... jakby grozby. Zadrżała. Nie bądz
idiotką - powiedziała sobie. Znowu dajesz się ponosić rozigranej wyobrazni.
- Pomyślałem, że przed rozpoczęciem pracy powinniśmy się lepiej poznać.
Postanowiłem więc połączyć obowiązek z przyjemnością, a Toskania doskonale się
do tego nadaje.
- Ach, tak... - rzekła głucho.
- Wiem już, że podzielasz moje upodobanie do pejzaży Abruzziego, ale czy
poza tym wiesz coś o tym regionie?
- Niestety, niewiele - odparła, usiłując zapanować nad głosem. - Jednak
sądząc z obrazów i fotografii, jest tam bardzo pięknie.
- Owszem - potwierdził z zapałem. - Tamtejszy krajobraz jest barwny i
urozmaicony. Winnice, gaje oliwne, bezkresne pola słoneczników... Oczywiście,
warto też zwiedzić malownicze zabytkowe miasta - Florencję, Pizę, Lukkę, Sienę...
Gail słuchała urzeczona. Zapragnęła dowiedzieć się więcej o tych cudownych
miejscach.
- W okolicach Sieny występuje specyficzna pomarańczowoczerwona ziemia,
z której otrzymuje się barwnik o nazwie sjena palona, używany niegdyś
powszechnie przez renesansowych malarzy - mówił dalej. - Jednakże z dala od
wielkich miast panuje cisza i spokój. Można tam napotkać wille i wiejskie domy,
maleńkie osady, a także średniowieczne warowne miasteczka, przycupnięte na
szczytach łagodnych wzgórz.
S
R
Ujęta szczerym entuzjazmem Zane'a, czyniącym go bardziej ludzkim, Gail
trochę się uspokoiła.
- Chciałabym to wszystko zobaczyć! - wykrzyknęła.
- I zobaczysz - zapewnił ją.
- Dokąd dokładnie się udajemy?
Spodziewała się, że Zane wymieni nazwę Florencji lub jakiegoś innego
dużego miasta. On jednak zapytał:
- Słyszałaś o Montecino?
Zaprzeczyła.
- To jedno z tych średniowiecznych miasteczek, o których mówiłem.
- Chyba nie chcesz powiedzieć, że się tam zatrzymamy? - spytała w słabej
nadziei, iż zle go zrozumiała.
- Nie w samym mieście. Kilka kilometrów od niego mam rezydencję. Trochę
na uboczu, z dala od uczęszczanych dróg, ale w przepięknej okolicy.
Serce jej zamarło na myśl, że miałaby zostać z nim sam na sam w domu na
pustkowiu. Usiłowała jednak ukryć niepokój, a tymczasem Zane rzucił
niefrasobliwie:
- Nie martw się, to nie jest kompletne odludzie. Najbliższa wioska znajduje
się w dolinie w odległości zaledwie kilometra. Villa Severo stoi na szczycie
wzgórza, skąd rozciąga się wspaniały widok. Budowla pochodzi z połowy
osiemnastego wieku i pierwotnie była czymś w rodzaju zamku, lecz kiedy ją
kupiłem, stanowiła kompletną ruinę. Obecnie jednak została całkowicie
odrestaurowana i wyposażona we wszelkie nowoczesne udogodnienia, nawet
basen. Myślę, że ci się spodoba - dodał z nutką dumy.
Lecz Gail pomyślała ponuro, że sytuacja wymknęła się jej spod kontroli i
zmierza w niebezpiecznym kierunku. Postanowiła na lotnisku natychmiast kupić
bilet powrotny, płacąc kartą kredytową.
Już miała powiedzieć o tym Zane'owi, ale ugryzła się w język. Nie powinna
S
R
uprzedzać go o swych zamiarach, gdy są jeszcze w samolocie, zwłaszcza że
oznajmił, że jej potrzebuje. Zachodziła w głowę, do czego na tym odludziu miałaby
mu się przydać asystentka, skoro najprawdopodobniej będzie załatwiał interesy
przez komputer...
Odepchnęła od siebie możliwe niepokojące odpowiedzi i zdecydowała, że
jeśli dojdzie do najgorszego, po prostu ucieknie.
Rozległo się dyskretne pukanie i wszedł steward.
- Kapitan Giardino informuje, że o ile nie życzy pan sobie przejąć sterów,
wyląduje za jakieś dziesięć minut.
A więc Zane jest również pilotem!
- Dziękuję, Jarvis. Powiedz Carlowi, żeby lądował.
Po wyjściu stewarda Gail zapytała, usiłując przybrać niedbały ton:
- Wylądujemy we Florencji czy w Pizie?
- W żadnym z tych miast.
A zatem prawdopodobnie w Bolonii - pomyślała. Spodziewała się, że Zane
potwierdzi jej przypuszczenie, on jednak oznajmił:
- Usiądziemy na małym prywatnym lądowisku w Voste.
Poczuła się jak uciekinier, któremu drogę niespodziewanie zagrodziły kraty.
Wpatrzyła się w niego skonsternowana.
- Nie obawiaj się - powiedział uspokajająco. - Jest tam wystarczająco długi
bezpieczny pas startowy.
Na szczęście przypisał jej wzburzenie lękowi przed lataniem. Usiłowała wziąć
się w garść. Nie miała wyjścia - musiała czekać na rozwój wypadków i wy-
korzystać pierwszą nadarzającą się okazję ucieczki.
Odetchnęła głęboko i spytała:
- Dlaczego lądujemy właśnie tam?
- To lotnisko leży zaledwie kilka kilometrów na północ od mojej rezydencji -
wyjaśnił. - Poza tym jego właściciele Lorenzo i Lucia Voste są moimi przyjaciółmi.
S
R
Chciałbym, żebyś ich poznała, ale niestety przebywają obecnie na Capri.
Kilka minut pózniej kołowali już przed rzędem hangarów oraz hal z
prefabrykatów. Obsługa lotniska przytoczyła schodki i steward otworzył drzwi
samolotu.
Zane włożył marynarkę i wziął aktówkę.
- Pozwolisz, że na moment cię opuszczę? Muszę załatwić pewną drobną
sprawę - powiedział.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]