[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie. I nie odzyskasz pieniędzy.
Nie odpowiedział. Głowa mu opadła, policzki zapadły się głęboko, a oczy zawarły.
Sądziłem, \e wpadł w omdlenie. Odwróciłem się, aby odejść, gdy szarpnął więzami, \e a\ kołki
się powykręcały i ryknął:
 Jesteś z piekła rodem! Czy wiesz, kim jesteś? Szatanem, szatanem w ludzkim ciele!
 Przesada. Twój brat był diabłem. Nazywałem go tak zawsze od pierwszego spotkania. A
ty jesteś Judaszem, zdrajcą. Wszystkim, którzy ci czynili dobro, złem odpłaciłeś. Zabiłeś
własnego brata i ograbiłeś go, a dopiero co zdradziłeś własnego syna, swoje własne dziecko!
Tak, jesteś Iskariotą i umrzesz, jak ów zdrajca, który sam się powiesił. Nie zginiesz z ręki kata,
lecz z własnej. Niechaj Bóg ma większe nad tobą zlitowanie, ni\ ty sam nad sobą.
Odwróciłem się i poszedłem do Franciszka, który stojąc w pobli\u, był świadkiem tej sceny.
 Straszliwy człowiek!  rzekł młody skrzypek.  Czy sądzisz, \e mo\e się jeszcze
skruszyć?
 Pragnąłbym, aby się ka\dy grzesznik nawrócił. Ale ten nie nawróci się. Jest gorszy i
bezbo\niejszy, ni\ jego brat, którego sam zabił. Nale\ałoby płakać, gdyby łzy coś tutaj
pomogły.
 Ten człowiek mnie niepokoi. Czy mam pójść z panem?
 Nie. Zostań tu jeszcze. Młodzi Nijorowie, którzy strzegą koni, nie są zbyt doświadczeni.
Mogliby popełnić jakieś głupstwo. Zresztą, po tamtej stronie jest jeszcze niebezpiecznie.
Chwilowo mamy zawieszenie broni, ale nie pokój. Mo\e jeszcze dojść do walki.
 Czy uwa\a mnie pan za tchórza?
 Nie. Wszelako nie powinien się pan wystawiać na kule, gdy\ musisz odprowadzić siostrę
do domu i zachować swoje \ycie dla rodziców.
Usłuchał mnie i został. Wódz, który mnie tutaj przyprowadził, odszedł był ju\ dawno.
Wróciłem na Aysinę. Mogłem ją ogarnąć wzrokiem z grzbietu wy\yny. Nic się nie zmieniło.
Winnetou stał w pobli\u broni Mogollonów; spętany wódz le\ał na dole obok swoich
najstarszych wojowników, wódz zaś Nijorów wydawał właśnie rozkaz, aby przyrządzono
posiłek.
Garść wojowników udała się do koni, gdzie le\ały równie\ zapasy mięsa, i niebawem
wróciła z jadłem. Wszędzie dookoła, wzdłu\ lasu, na wy\ynie i przy kopcu broni, widać było
posilających się Indian. Dostaliśmy równie\ ja i Winnetou po kawale mięsa; były to najlepsze
kąski.
Spodziewając się rychłego przybycia Emery ego wysłałem na jego spotkanie wojownika,
który miał wkrótce wrócić i uprzedzić mnie o zbli\aniu się oddziału. Musiałem przecie\
wiedzieć, kiedy nadciągną, aby poczynić odpowiednie zarządzenia i zapobiec rozruchowi.
Koło godziny drugiej po południu wrócił goniec i zameldował, \e Emery przybędzie za
dziesięć minut. Uprzedziłem Winnetou, co nale\y czynić. Poszedł do lasu, do wojowników
Nijora, ja zaś zwróciłem się do Szybkiej Strzały:
 Dwudziestu twoich wojowników strze\e zło\onej broni, ale nie jest to ilość
wystarczająca.
 Dlaczego?  zapytał.
 Wkrótce przyjdą Mogollonowie, których schwytałem nad głębokimi wodami oraz nad
Cienistym yródłem. Być mo\e, bracia ich w porywie wściekłości pobiegną po broń, aby odbić
jeńców. Miej więc w pogotowiu jeszcze dwudziestu wojowników. Skoro tylko dam ci ręką
znak, ześlij ich na dół do kopca broni. Będzie jej zatem strzegło czterdziestu ludzi.
Następnie udałem się do Silnego Wichru i jego najstarszych wojowników, przysiadłem się
do nich i rzekłem:
 Wkrótce upłynie czas, który ci dałem do namysłu. Omówiliście ze sobą sprawę, czyście
doszli do porozumienia?
 Jeszcze nie  odparł wódz.
 Zpieszcie się zatem! Skoro minie wyznaczony czas, musicie dać odpowiedz.
 Czy nie przedłu\ysz terminu?
 Nie. To ani nam, ani wam na nic się nie przyda.
 Opowiadają, \e Old Shatterhand był zawsze wyrozumiały.
 Dałem wam sporo czasu do namysłu.
 Ale nie tyle, ile nam trzeba!
 Potrzebowalibyście o wiele mniej, gdyby w twej głowie nie kołatały się złudne nadzieje
pomocy.
 O jakiej pomocy mówisz?
 O dziesięciu wojownikach, których dziś rano zostawiłeś nad Cienistym yródłem.
Opanowawszy nagłe zaskoczenie zapytał:
 Mówisz o dziesięciu wojownikach? Czy sądzisz, \e nad Cienistym yródłem obozują moi
wojownicy?
 Tak. Zostali tam, aby pilnować dwojga jeńców, kobiety i mę\czyzny. Czy nie tak?
 Nic o tym nie wiem.
 Czy\ nie mówiłeś uprzednio, \e usta twoje nigdy nie skalały się kłamstwem? A teraz
okłamujesz mnie bezczelnie! Ty sam obozowałeś poprzedniej nocy nad Cienistym yródłem.
Siedziałeś z trzema starszymi wojownikami nad wodą przy małym ognisku, ja zaś le\ałem
obok was i podsłuchiwałem. Następnie nadjechało dwóch wywiadowców i jeden z nich
zameldował, \e widział wojownika Nijorę. Czy nie tak?
Nie odpowiedział. Ciągnąłem dalej:
 Nijora, którego spotkałem, był gońcem. Wysłałem go bowiem do Szybkiej Strzały z
wieścią, \e dzisiaj przybędziecie do Aysiny Kanionu. Następnie oddaliłem się i, mimo \e w
pobli\u siedział wartownik, dostałem się do powozu i uprzedziłem jeńców, \e ich dzisiaj rano
wyzwolimy.
 Uff, Uff!  zawołał zupełnie ju\ przekonany wódz.  Tylko tobie lub Winnetou mo\e
się powieść tak zuchwała wycieczka. Czy dotrzymałeś słowa, danego jeńcom?
 Tak. Podczas gdy ty wyruszałeś ze swoimi wojownikami, ja ze swoimi le\ałem za
wzgórzem nad zródłem. Skoro zniknęliście nam z oczu, schwytaliśmy W niewolę dziesięciu
twoich Mogollonów, uwolniliśmy jeńców, zaprzęgli wóz w osiem koni i ruszyli naprzód za
wami.
 Czemu powozem?
 To był fortel! I w zupełności się powiódł. Przypuszczałeś ponadto, \e inni jeszcze
wojownicy przyłączyli się do tych dziesięciu.
 Jak to?
 Pięćdziesięciu Mogollonów, których oddałeś pod rozkazy Meltona.
 Uff! Uff!  krzyknął wódz ponownie.  Skąd wiesz?
 Dowiedziałem się podczas waszej narady wojennej. Mieli schwytać mnie i Winnetou.
 Ale czy wiesz, \e istotnie wyruszyli? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl