[ Pobierz całość w formacie PDF ]

połać drzwi zbita została z cienkich pniaków.
Przeszukała izbę, otworzyła ławy pod ścianami i dwie skrzynie, lecz znalazła w nich tylko stare
płótno. Jedyną nadzieją pozostawał kociołek na palenisku. Prędko wspięła się na ławę i wyjrzała przez
okno, żeby upewnić się, czy nikogo nie ma w pobliżu. Potem zeskoczyła z powrotem na ziemię,
zabrała kociołek i z całej siły uderzyła nim w drzwi.
Walnęła zaledwie kilka razy, gdy nagle z zewnątrz usłyszała jakiś odgłos. Znieruchomiała
wystraszona
i wstrzymała oddech. W tej samej chwili usłyszała czyjeś ciężkie kroki, a moment pózniej rozległo się
pukanie.
%7ładen z tych sześciu by nie pukał. Z nową rozpaloną nadzieją zawołała przejęta:
- Antaba jest na zewnątrz!
Gość natychmiast się zorientował, bo drzwi od razu się otworzyły. Stanął w nich uśmiechnięty Reidar.
- Dzień dobry, panno Kristino. Cóż to za łomot dobiegał ze środka? - Przesunął wzrok na żelazny
kociołek, który Kristina trzymała w rękach. - Chcesz zniszczyć starą zagrodę Eikaberg? - dodał
żartobliwie.
Ulga, jaką poczuła na widok znajomej twarzy po tej nocy pełnej strachu, sprawiła, że Kristina prawie
się załamała. Cisnęła kociołek na ziemię i ze szlochem rzuciła się Reidarowi na szyję.
- Ach, Reidarze, tak strasznie się bałam!
- Dobrze, już, dobrze! - pocieszył ją i uspokajająco pogładził po plecach. Potem delikatnie pchnął w
głąb izby i zamknął za sobą drzwi. Tym razem zaryglowane zostały od środka. Kristina uświadomiła
sobie w tej chwili, że przecież sama mogła to wcześniej zrobić, lepiej by było całkiem odgrodzić się
od świata i nawet umrzeć z głodu.
Reidar pociągnął ją na ławę, zmusił, by usiadła, i sam zajął miejsce tuż obok. Kristina nie była w stanie
wstrzymać się od płaczu. Wyglądało to tak, jakby cały strach wszystkich tych dni i nocy pragnął
wyrwać się z niej pod postacią strumienia łez.
Wreszcie jej płacz ucichł.
- Dlaczego tu jestem? - spytała zduszonym głosem. -I co ty masz z tym wspólnego?
- Nic - odparł Reidar lekko. - Biskup Nikolas posprawdzał wiele rzeczy i doszedł do wniosku, że jesteś
niebezpieczną przeciwniczką - powiedział ze śmiechem. - W ni-
czym nie pomogło moje przekonywanie, że jest zupełnie inaczej.
Kristina popatrzyła na niego podejrzliwie. Tak bardzo chciała mu wierzyć, lecz za każdym razem
jakby coś zgrzytało jej w uszach.
- Twierdził, że zaprzeczyłeś, jakobyś mnie widział po pogrzebie ojca.
- Tak mówił? - znów zaśmiał się Reidar. - Ten człowiek jest przebiegły jak lis.
- Proszę cię, Reidarze - rzekła błagalnie - powiedz mi, o co w tym wszystkim chodzi?
- Nie chodzi o nic innego niż to, że biskup Nikolas nagle nabrał podejrzeń. Jest przekonany, że za tobą
stoją potężni birkebeinerzy. I że to oni kazali ci odwiedzić królewski dwór. Pragnie się teraz
dowiedzieć, kto to taki, dotychczas, jednak miał za dużo zajęć, by się do tego zabrać.
- Chce użyć swoich metod - szepnęła wystraszona Kristina.
Reidar kiwnął głową.
- Jedna z nich polega na morzeniu cię głodem, tak byś straciła siły i była bardziej skłonna do
mówienia.
- Ale dlaczego nie pomożesz mi się stąd wydostać? -spytała zdziwiona.
- Ponieważ nie mogę tego zrobić. Otrzymałem rozkaz przyjechać tutaj i sprawdzić, czy wszystko
układa się jak trzeba. Gdybym cię wypuścił, będą wiedzieć, że to ja, a poza tym daleko byś nie dotarła,
zanim by cię znalezli. W całym Viken aż roi się od baglerów. Nie miałabyś żadnych szans. Wszyscy
ludzie biskupa wiedzą, że pojmał kobietę, która nie może uciec. Gdyby ktokolwiek zobaczył mnie
razem z tobą na koniu, oznaczałoby to koniec dla nas obojga. Nocą zaś są tu inni i wtedy nie mam
żadnych możliwości, by cię wydostać.
Kristina zaszlochała.
- Umrę, jeśli będę musiała zostać razem z tymi potworami!
Reidar zaśmiał się wesoło.
- Tak łatwo się nie umiera. W dodatku nie śą wcale tacy straszni. Olve powiedział mi nawet, że ci
współczuje. Sprawiałaś wrażenie wystraszonego dziecka, tak mówił, a ja w głębi ducha doszedłem do
wniosku, że może przyda ci się jakaś odmiana w życiu, bo do tej pory żyłaś przecież pod całkowitą
ochroną.
Kristina zasłoniła twarz rękami, odwróciła się od niego i znów wybuchnęła płaczem.
- Jesteś dokładnie taki sam jak oni! - zawołała z rozpaczą. - Wszyscy mnie nienawidzicie za to, że
jestem królewską córką, a przecież to nie moja wina, że urodziłam się na królewskim dworze, a nie
wśród biedaków!
- To prawda - przyznał Reidar spokojnie. - Zobacz, przyniosłem ci coś do jedzenia, żebyś nabrała
więcej sił. Może mimo wszystko uda ci się wyważyć te drzwi żelaznym kociołkiem - dodał
rozweselony.
Kristina nie mogła pojąć, jak Reidar może tak lekko traktować jej sytuację, i rozgniewana odwróciła
się do niego.
- Ciekawa jestem, co byś powiedział, gdybyś leżał bezbronny na ławie w tej małej izdebce i nagle
przyszedł do ciebie potężny pijany mężczyzna i zaczął zrywać z ciebie ubranie!
Reidar zesztywniał.
- Czy oni coś ci zrobili? - spytał ostro. Kristina ze szlochem pokiwała głową.
- Najpierw zerwali ze mnie suknię - pokazała mu rozdarcie w jasnoszarej sukni Astrid - a gdyby Olve
się nie zjawił, wzięliby mnie gwałtem kolejno, jeden po drugim. Dziś w nocy po ciemku jeden z nich
zakradł się do mnie, nakrył mi usta dłonią i oświadczył, że mnie zabije, jeśli
bodaj pisnę. Potem znów zaczął szarpać na mnie ubranie i mnie obmacywać, a ja wiłam się jak wąż,
kopałam i szczypałam. Gdybym w końcu nie zdołała krzyknąć, pohańbiłby mnie w najokropniejszy
sposób!
Zorientowała się, że jej słowa wywarły na nim wrażenie. Z takiego czy innego dziwnego powodu
najwyrazniej nie wierzył, że mężczyzni ośmielą się ją tknąć. Twarz mu się teraz napięła i Kristina
zobaczyła, jak w gniewie zacisnął zęby.
- Przeklęte diabły! - warknął. - Ja im pokażę... - Objął ją ramieniem i mocno przygarnął do siebie. -
Wybacz mi, Kristino. Nie sądziłem, że będziesz musiała przejść przez coś takiego. Wcale się o ciebie
tak bardzo nie bałem, bo przez cały czas sądziłem, że biskup Nikolas dojdzie do wniosku, że pomylił
cię z kimś innym. Posłałem nawet po jednego z twoich krewniaków, po baglera Haralda Okessona,
aby potwierdził, że jesteś niewinna i że nigdy nie mieszałaś się w ten spór. Jeśli mam być szczery, to
uważałem te wydarzenia za pewną nauczkę dla ciebie. Sądziłem, że być może zmuszą cię do
zrozumienia powagi sytuacji, tego, co się dzieje. Do tej pory byłaś chroniona przed wszelkim złem, a
z tego niewiele można się nauczyć.
Kristina nie wiedziała, czy powinna się obrazić, czy rozpłakać. W tej chwili jednak czuła przede
wszystkim ulgę, bo Reidar był tutaj, a wszystko inne przestało się liczyć;
- Nie odchodz ode mnie - poprosiła błagalnie.
- Nie odchodzę, Kristino - odparł zdecydowanie. -Będę w pobliżu i pomówię z 01vem, tak byś nie
musiała już więcej zmagać się z nocnymi intruzami.
Pogładził ją po policzku, odwrócił jej twarz ku swojej i spojrzał w oczy.
-Jesteś niezwykle piękna. Jeszcze piękniejsza niż w jedwabiach i aksamitach.
Pochylił się potem i dotknął wargami jej ust w głębokim, pożądliwym pocałunku.
Kristina tak strasznie za nim tęskniła i tak bardzo się bała, że nigdy już go nie zobaczy. Może swoje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl