[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nak, czuł się nieco dziwnie, kiedy sobie z niego dworowała. Nie bardzo wiedział, jak się
w tej sytuacji zachować. Miał nadzieję, że teraz Gabrielle bardziej się przed nim otwo-
rzy.
- Miałem nadzieję, że jutro pojedziemy do Napa Valley - powiedział po chwili. -
Chciałem odwiedzić tam jedną z winnic. Obawiam się jednak, że będę zmuszony wrócić
do Londynu. Otrzymałem pilny telefon i niestety będziemy musieli wracać.
Gabrielle milczała.
Wyraz jej twarzy pozostał niezmieniony, ale Luc wiedział, że jest to skutek jej
opanowania. Przypomniał sobie, jak zareagowała na jego widok, kiedy pojawił się w Los
Angeles. Wtedy na chwilę ukazała mu swoją prawdziwą twarz. Kiedy zaczęła się przed
nim ukrywać ze swoimi uczuciami? Wcale mu się to nie podobało. Kryła w sobie
Gabrielle, do której nie miał dostępu.
- Ostatni raz byłam w Londynie zeszłej wiosny - powiedziała w końcu. Był pe-
wien, że wcale nie to chciała mu powiedzieć. - Często tam jeździsz?
- Dość często.
- Pytam dlatego, że mam tam rezydencję. Jeśli chcesz, możemy zatrzymać się wła-
śnie tam. Nie wiem, gdzie zazwyczaj mieszkasz, będąc w tym mieście.
Przypomniał sobie, że dom w Londynie był wymieniony w dokumentach, jakie
czytał przed zawarciem małżeństwa. Zaniepokoił go jej oficjalny, chłodny ton, ale przy-
najmniej nie mówiła o powrocie do mieszkania koleżanki. Czy to oznaczało, że zaakcep-
towała ich małżeństwo po tym pełnym namiętności miesiącu? Nie chciał pytać.
- Jeśli chcesz, możemy się tam zatrzymać - powiedział, zdając sobie sprawę, że
Gabrielle czeka na odpowiedź. - Nie wiem, jak długo będziemy musieli tam zostać. -
Czyżby obawiał się tego, co mógłby usłyszeć, gdyby ją o to pytał? Odrzucił taką moż-
liwość. Od kiedy to miałby się obawiać jakiejkolwiek odpowiedzi, której ktoś mógłby
mu udzielić?
- Jak długo zechcesz - odparła, uśmiechając się ponownie. Znów był to uśmiech
przeznaczony dla obcych. To było irytujące. - Zadzwonię do gospodyni i dam jej znać, że
przyjeżdżamy.
Ta cywilizowana rozmowa doprowadzała go do szału. Miał ochotę nią potrząsnąć i
dotrzeć do jej prawdziwego ja. Przebić się przez ten mur, jaki wokół siebie wzniosła i
poznać prawdziwą Gabrielle.
Dlaczego nie? - pomyślał. Nie było możliwości, żeby kierowca mógł ich dostrzec.
- Zdejmij majtki - powiedział gładkim jak jedwab głosem.
Oczy Gabrielle rozszerzyły się ze zdumienia.
- Słucham? Co powiedziałeś?
- Nieważne, sam to zrobię.
Zsunął się na podłogę i uklęknął przed nią. Rozszerzył jej długie nogi i zaczął ca-
łować wewnętrzną stronę jedwabistych ud.
- Co robisz? - szepnęła spłoszona.
- Nie musisz zdejmować butów.
Luc był zmęczony tym ciągłym udawaniem. Chciał prawdziwej Gabrielle i znał
tylko jeden sposób, żeby do niej dotrzeć.
Przesunął ręce do góry i złapał za majtki, po czym powoli zaczął je zsuwać. Patrzył
na jej twarz, na rozszerzone źrenice i uchylone usta, z których nie wydobyło się ani jedno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]