[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bardzo zmęczona. Senna. Na granicy świadomości. Kiedy usłyszała jego
głos, przebudziła się natychmiast. W pierwszej chwili zdawało jej się, że śni.
– Addy?
Cudownie. Mogłaby leżeć tak i słuchać jego głosu. Tęskniła za nim.
– Addy, wiem, że to ty. Wyświetlił mi się twój numer.
Ocknęła się. To na pewno nie był sen.
– Spencer? – bąknęła. I co teraz? – Chyba zasnęłam.
– I zadzwoniłaś do mnie? Powinienem być zaszczycony?
– Nie. Nie spałam, kiedy dzwoniłam... – mówiła sennie – ale telefon
dzwonił i dzwonił. Co robisz w biurze o tej porze?
– Nie jestem w biurze. Przełączyłem wszystkie połączęnia na mój
telefon komórkowy, żebym nie przegapił, kiedy zadzwonisz.
– Tak łatwo przewidzieć, co zrobię? Czy zatem nie wydaje ci się, że
jestem rozsądną kobietą?
– Ach, Addy. – Westchnął. Jakby był tuż obok niej. – Byłoby mi łatwiej
cię przeprosić, gdybyś nie ciskała mi w twarz moich słów.
– Naprawdę się spodziewałeś, że będę ci ułatwiać przeprosiny?
– Nie. Tak jak się nie spodziewam, że będziesz chciała przeprosić mnie
za to, że nazwałaś mnie kłamcą.
Umilkli.
– Przepraszam.
– I ja też. Jest mi naprawdę bardzo przykro. – Usłyszała, że odetchnął
głęboko. – Chociaż muszę przyznać, że nie rozumiem, jak można mi nie
wierzyć. Nie chcieć wziąć tego, co chcę ci dać.
Pomyślała, że powinna powiedzieć: Nie zasypiaj. Będę za kwadrans. Ale
nie powiedziała. Mocniej przycisnęła telefon do ucha i słuchała jego
oddechu. Wyobrażała sobie, że on robił to samo. W końcu się odezwała. Ale
nie było to to, na co oboje czekali.
– Chciałabym przyjechać, zabrać trochę swoich rzeczy. Ale chciałabym,
żeby cię wtedy nie było w domu.
Oczekiwanie na jego odpowiedź trwało wieczność.
– Dobrze – powiedział w końcu.
Westchnęła. Oto był jej mężczyzna. Nie robił scen. Zawsze spełniał jej
życzenia. Powinna być szczęśliwa. Ale pomyślała z żalem, że chociaż raz w
życiu chciałaby być dla kogoś tak ważna, by o nią walczył.
– Dziękuję. – Cisza. – Do widzenia.
Odsunęła telefon i nacisnęła guzik. Ale zdążyła jeszcze usłyszeć jego
słowa:
– Powinnaś mi wierzyć, Addy.
Następnego dnia zatrzymała samochód na ulicy. I sama przed sobą
udawała, że nie zrobiła tego dlatego, że się spodziewała konieczności
szybkiej ucieczki. Niepewnie włożyła klucz do zamka. Jakby się włamywała
do cudzego domu. Kiedy otworzyła drzwi, Elwood rzucił się na powitanie. Ze
zdenerwowania omal nie parsknęła śmiechem.
– Dobry piesek. – Pogłaskała go.
Skrzypce babci Adeline nadal wisiały na ścianie. W głębi korytarza
widziała portret dawno zmarłej kobiety imieniem Susannah, który pierwszy
obudził w niej poczucie bliskości z tym domem. U podnóża schodów stały
buty do biegania Spencera.
Wielkie łzy zaczęły jej płynąć po twarzy. Poszła do swojego dawnego
pokoju. Starała się załatwić sprawę szybko. Nie mogła tam zostać dłużej, bo
rozkleiłaby się zupełnie. Zebrała dokumenty i projekty potrzebne do pracy,
garsonkę i skarpety. Zatrzymała się przy biurku. W zadumie przyglądała się
planom domu, które kiedyś narysowała. Nagle wyczuła, że on jest w pokoju.
Obróciła się gwałtownie. Stał koło łóżka. Trzymał plik papierów.
Wyglądał jak tamtego dnia, kiedy go zobaczyła po raz pierwszy, kiedy cały
jej świat przewrócił się do góry nogami.
– Obiecałeś, że cię tu nie będzie – powiedziała z wysiłkiem.
– Skłamałem.
Twarz miał ściągniętą. Bladą. Pod oczami głębokie cienie. I powinien
pójść do fryzjera.
– Spencer...
–
Cały
czas
po
twoim
odejściu
spędziłem,
szukając
sposobu
naprawienia wszystkiego. Oczywiście, kiedy już przeszła mi ochota, żeby cię
udusić. Jak napisać idealny list miłosny, żeby cię przekonać, że cię
kocham? Jak znaleźć argumenty, w które uwierzysz? – Przygładził potarga-
ne włosy. – W końcu pomyślałem, że powinienem wykonać jakiś
spektakularny, romantyczny gest.
Na łóżku, tuż przed nim, leżały pozwijane w kulki jej skarpetki i stosik
karteczek z wiadomościami, które jej kiedyś zostawił. Takie małe gesty.
– Czy wiesz, co to jest? – Potrząsnął trzymanymi papierami. – To są
faksy. – Spojrzał na pierwszy. – Zarząd „Prudential Building” zgodził się,
żebym ze świateł w oknach ich biur ułożył napis: „Czy wyjdziesz za mnie,
Addy?”. Cena do negocjacji. Nie powiedziałem im, że są to trochę spóźnione
[ Pobierz całość w formacie PDF ]