[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zignorowałem go.
Sędzia spojrzał na Eddiego Randa.
- Czy chce pan coś jeszcze dodać, panie Rand? Prokurator podniósł się.
- Nie, Wysoki Sądzie. Raport z sekcji stwierdza wszystko. Sean Cronin został zamordowany.
Potem usiadł.
Rudy Hathaway wyglądał na pogrążonego w myślach, wreszcie wstał i oznajmił:
- Chciałbym porozmawiać z obrońcą i oskarżycielem w swoim gabinecie.
Wyszedł zza stołu, a ja i Rand ruszyliśmy za nim.
Rudy zdjął togę i zajął miejsce za biurkiem. Wyciągnął z kieszeni krótkie cygaro, zapalił je i
przez chwilę wydawał się zaprzątnięty wyłącznie paleniem.
- Zauważyłem, że podczas całej sprawy nawet nie wspomniałeś o pannie Doreen, Charley.
Dlaczego?
-To nie miało żadnego związku z moją tezą dotyczącą wyników sekcji. Oczywiście, jeśli
rozpocznie się proces, ten aspekt wypłynie. Sprawiedliwość może być ślepa, ale nie jest głupia.
Aawa powinna zapoznać się z tłem sprawy. Prokurator nie może kryć swoich faworytów, nawet
w takim miasteczku jak to.
- Mogę zagwarantować pannie Doreen nietykalność, jeśli zgodzi się zeznawać przeciwko
Stewartowi - zapewnił Rand. - Nie będzie z tym żadnego problemu.
Hathaway milczał. Wyciągnął z ust cygaro i przygląda! mu się, jakby coś takiego widział po raz
pierwszy w życiu.
- Sprawa nie skończy się w ciągu jednego dnia - oznajmił wreszcie. -Powtórzy się cały ten cyrk
z dziennikarzami.
- Nie mamy tu za wiele rozrywki, sędzio - odrzekł Rand. - Przypuszczam, że ludziom bardzo by
się to spodobało. Bardziej niż jarmark.
Hathaway nie roześmiał się.
- Myślę o dziewczętach Cronin - powiedział. - Nie sądzę, żeby im się to spodobało. Widziałeś
pannę Donnę? Boże, dla niej to była tortura. Bałem
KARA ZMIERCI
313
się, że sama dostanie ataku serca. A przecież Charley nie zada! jej ani jednego pytania.
- Nic jej nie będzie - stwierdził Rand, ale w jego glosie zabrakło pewności.
- To byłby prawdziwy cyrk - powtórzył sędzia. - Doktor Zmierć. Aaska mordowania. Złota żyła
nie tylko dla dziennikarzy. Zaroiłoby się od tych wszystkich szaleńców głoszących prawo do życia,
prawo do śmierci i Bóg wie co jeszcze. - Spojrzał na mnie. - Mam rację, Charley?
Przytaknąłem. Hathaway znowu zaciągnął się cygarem i po chwili wypuścił kłąb dymu.
Najwyrazniej sprawy przybrały korzystny dla mnie obrót, więc zdecydowałem, że lepiej będzie
siedzieć cicho.
Zadzwonił telefon. Rudy zmarszczył brwi.
- A niech to, mówiłem, żeby z nikim mnie nie łączyć. Podniósł słuchawkę.
- Co jest? - warknął. - Jeśli nikt jeszcze tego nie zauważył, jestem tu dość zajęty. - Potem jego
twarz się rozpogodziła. - A, on. Jasne, że z nim porozmawiam. Dla niego zawsze znajdę czas.
Zanim odezwał się znowu, uśmiechał się już szeroko.
- Witam, panie sędzio, co słychać?
Nastąpiła seria chrząknięć, przytakiwań, kilka mruknięć, ale nic konkretnego. Wreszcie
Hathaway rzekł:
- Tak, właściwie już kończymy. Zamierzałem zaraz wyjść i ogłosić mój salomonowy wyrok.
Znów przysłuchiwał się rozmówcy.
-Jasne - potwierdził. - Jest tutaj. Chce pan z nim pogadać? Spojrzał na mnie, uśmiechnął się od
ucha do ucha i wręczył mi słuchawkę.
- Halo - bąknąłem zdziwiony.
- Charles, tu sędzia Bishop. Słuchawka o mało nie wypadła mi z rąk.
- Rudy mówi, że właściwie skończyliście rozprawę.
- Owszem.
- To bardzo dobrze się składa. Charles. Czy mógłbyś tak zaplanować sobie rozkład dnia, żeby
pojawić się w moim gabinecie jutro rano? Na przykład o ósmej?
- O co chodzi, panie sędzio?
- Porozmawiamy na miejscu. Chyba mogę na ciebie liczyć?
- Czy mam przyprowadzić ze sobą adwokata? Odpowiedział po krótkiej przerwie:
314
KARA ZMIERCI
- Nie sądzę, żeby na razie było to konieczne, Charley. Chciałbym się z tobą spotkać sam na
sam.
- W obecności Harry'ego Sabina? Jak poprzednim razem?
- Proszę, bądz o ósmej, Charley. Wtedy pogadamy.
- Boże, ależ to fantastyczny facet, nie uważasz? - Hathaway jaśniał jak księżyc w pełni. -
Biskup. Kiedy jesteś w kłopotach, nigdy cię nie zawiedzie. Nie opuści przyjaciela w potrzebie.
Dobrze mówię, Charley?
- Zależy od przyjaciela - rzuciłem. Serce waliło mi jak młotem. Rudy spojrzał na mnie nieco
zmieszany.
- No cóż, u mnie ma wysokie notowania. I ostatni raz zaciągnął się cygarem.
Rand i ja wyszliśmy za sędzią, a następnie zajęliśmy nasze miejsca. Tłum wypełniający salę
uciszył się. Stewart wpatrywał się we mnie płonącym wzrokiem, ale nie odezwał się słowem.
- Sąd wysłuchał uważnie zeznań świadków - zaczął Rudy Hathaway swoim zawodowo
sędziowskim tonem, z powagą i namaszczeniem - jak również starannie przeczytał raport z sekcji
i wysłuchał argumentów obu stron.
Spojrzał prosto w oko kamery.
- Pierwszym zadaniem rozprawy wstępnej jest udowodnienie, że popełniono przestępstwo.
Oskarżenie musi to wykazać. Nie chodzi o podejrzenie, że najprawdopodobniej ono nastąpiło,
lecz o bezsporne wykazanie, iż zdarzyło się naprawdę. A w sprawie, którą rozpatrujemy, nie jest
to oczywiste.
Słyszałem, jak narasta szmer głosów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]