[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Naprawdę myślisz, że zrezygnujesz z tego wszystkiego dla domowego
szczęścia?
Pokazał ręką to, co się wokół działo, cały ten ruch i hałas, kamery, sprzęt
do nagrywania dzwięku, generatory, wijące się kable elektryczne, światła i
reflektory, techników, którzy byli potrzebni, aby opanować ten chaos.
Chłodnym tonem Julie powiedziała:
- Nikt mnie nie prosił, żebym z czegoś zrezygnowała.
- To dobrze, bo ty tego nie zrobisz. Nie możesz tego zrobić. Ty masz to we
krwi, to jest twoja obsesja, coś, czego potrzebujesz jak pokarmu i snu.
- To jest moja praca, nic poza tym - odrzekła.
- To jest coś, nad czym pracowałaś od czasu, kiedy byłaś nastolatką, coś, w
co włożyłaś mnóstwo wysiłku. To jesteś sama ty. Nie możesz się z tym
rozstać, tak jak tamten budynek nie może rozstać się ze swoimi
fundamentami.
- Masz taką nadzieję?
Spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Co takiego?
- Masz nadzieję, że nie mogę się z tym rozstać, bo uważasz, że oznacza to
mój powrót do Los Angeles i do ciebie. Nie chcesz mnie otwarcie prosić,
żebym z tobą wróciła, bo to by oznaczało, że jesteś bardziej
zaangażowany, niż chcesz przyznać. Czy zdajesz sObie sprawę, że o
małżeństwie nie rozmawialiśmy od blisko dwóch lat?
- Nie sądziłem, że zależy ci na małżeństwie. Zmęczonym gestem Julie
przeczesała palcami włosy.
- Może mi nie zależało. Mieliśmy wygodny układ, ale musisz przyznać, że
był to tylko układ. Nie ma potrzeby zmieniać go w coś więcej.
- Nie miałem pojęcia, ze tak to odbierasz - powiedział skonsternowany i
blady.
- Ja też nie. Do niedawna. Czy nie sądzisz, że to smutne?
- Ale ja cię kocham, Julie - szepnął.
Spojrzała mu w oczy ze smutkiem.
- Możliwe, jednak nigdy cię to nie powstrzymywało od przygód ze
starletkami.
- Nie rozumiesz - rzekł głośniej. - Kocham cię. Tworzyliśmy doskonałą
parę. Dopełnialiśmy się, reprezentowaliśmy talent i pieniądze, kontakty i
umiejętności organizatorskie, stary Hollywood i nowy, starą krew i nową
energię. Tak dobrze nam się razem pracowało. Dzięki tobie czułem się
młody i ,pełen sił i ze swej strony pomagałem ci osiągnąć sukces. Może
tak być znowu.
- Nigdy nie byłam z tobą dlatego, że mogłeś coś dla mnie zrobić. Dlaczego
miałabym się na to zdecydować teraz?
- A dlaczego ze mną byłaś?
- Zastanawiałam się nad tym. - Przerwała niepewna, co ma mówić dalej.
W końcu powiedziała: - Przed laty robiły na mnie wrażenie harwardzkię
krawaty i cytaty z Ibsena i Arthura Millera. Myślałam, że na tym polega
klasa. Byłam zachwycona tym, że dostrzegasz we mnie możliwości,
zachwycona, że jestem Galateą w rękach takiego jak ty Pigmaliona.
Wdzięczność przerodziła się w sympatię, a przywiązanie stało się
przyzwyczajeniem. Nie umiem tego lepiej wyjaśnić.
- Ale, Julie, czy nie mogłabyś mnie znowu polubić? Nie mogłabyś
spróbować? Będzie inaczej, obiecuję ci. Do tej pory bałem się, że kiedy się
zorientujesz, co do ciebie czuję, zdobędziesz przewagę, a ja stanę się ód
ciebie zależny.
- Wolałeś, żeQym to ja grała rolę zależnej.
- Ze strachu. Obawiałem się, że kiedy stwierdzisz, do czego jesteś zdolna, i
gdy zostaniesz doceniona i uhonorowana nagrodą, jaką dostałaś na
kobiecym festiwalu, odejdziesz ode mnie. Bałem się twojego sukcesu. A
teraz chciałbym dać nam obojgu szansę.
- Nie wiem ... - zaczęła.
- Zastanów się nad tym, tylko o to cię proszę. Przez te ostatnie tygodnie
tak za tobą tęskniłem. Ciągle myślałem, w jaki sposób cię ściągnąć do Los
Angeles, zwłaszcza po tym wypadku. Prawie z ulgą przyjąłem propozycję
Bulla, który chciał się do ciebie przyłączyć. Myślałem, że może on
przejmie film, a wtedy ty wrócisz tam, gdzie jest twoje miejsce.
- O tym nie ma mowy. Mogę cię o tym od razu zapewnić.
- Przyjmuję to do wiadomości.
- Dobrze. Chciałabym też wiedzieć, czy po przejęciu filmu przez Bulla
mój wkład w niego miał pozostać nie zauważony? Czy miałeś zamiar
[ Pobierz całość w formacie PDF ]