[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przerażały ją rozsypujące się granitowe nagrobki - pomniki przeszłych stuleci. Jasne
księżycowe światło rzucało dziwaczne cienie, a wszędzie kryły się plamy
nieprzeniknionego mroku.
45
- Na szczycie jest taka kula. Nie ma się czego bać  powiedział Tyler, ciągnąc
ją za sobą ścieżką w stronę połyskującego pomnika. Wykonano go z czerwonego
marmuru.
Wielka kula przypomniała wschodzący, napęczniały księżyc. Ten sam, który
oświetlał ich z góry, równie biały jak dłonie Thomasa Fella. Elena nie zdołała ukryć
drżenia.
- Biedactwo, zmarzłaś. Trzeba cię jakoś rozgrzać - zatroskał się Tyler. Elena
usiłowała go od siebie odepchnąć, ale był zbyt silny. Objął ją ramionami i przyciągnął
do siebie.
- Tyler, chcę już jechać. Chcę stąd iść, teraz...
- Jasne, kochanie, pójdziemy - powiedział. - Ale najpierw trzeba cię troszkę
rozgrzać. Jej, ależ zmarzłaś.
- Przestań! - Kiedy ją obejmował, najpierw tylko ją to denerwowało, ale teraz z
przerażeniem poczuła jego dłonie na swoim ciele, szukające skrawków gołej skóry.
Elena jeszcze nigdy w życiu nie znalazła się w sytuacji, w której nie mogła
liczyć na pomoc z zewnątrz. Próbowała obcasem pantofla trafić go w stopę, ale zdążył
ją cofnąć.
- Zabierz te ręce!
- Daj spokój, Eleno. Nie bądz taka. Po prostu chcę, żeby ci się zrobiło trochę
cieplej...
- Puszczaj! -wykrztusiła. Próbowała się wyrwać z jego uścisku. Tyler potknął
się, a potem runął na nią, przygniatając do bluszczu i chaszczy płożących się po ziemi.
Elena jęknęła z rozpaczą. - Tyler, zabiję cię. Mówię serio. Złaz ze mnie.
Próbował się z niej zsunąć i nagle zaczął się śmiać. Był ciężki i prawie nie
mógł się ruszać, jakby stracił kontrolę nad ciałem
- Och, daj spokój, Eleno. Nie wściekaj się. Tylko cię rozgrzewałem.
Rozgrzewałem Elenę, Księżniczkę Lodu... Cieplej ci teraz, prawda?
A potem poczuła jego usta, gorące i wilgotne, na swojej twarzy. Nadal
przyciskał ją do ziemi, a jego wilgotne pocałunki przesuwały się w dół po jej szyi.
Usłyszała odgłos rozdzieranego materiału.
- Ups - wymamrotał Tyler. - Przepraszam za to. Elena wykręciła głowę w bok i
trafiła ustami na dłoń
Tylera, niezgrabnie głaszczącą ją po policzku. Ugryzła ją, głęboko zatapiając
zęby. Z całej siły. Poczuła krew i usłyszała, pełen bólu krzyk Tylera. Wyrwał rękę.
- Hej! Mówiłem, że przepraszam! - Tyler spojrzał z niezadowoleniem na ranę.
A potem pociemniał na twarzy i zacisnął dłoń w pieść.
No to po mnie, pomyślała Elena dziwnie spokojnie. Oberwę i zemdleję albo
mnie po prostu zabije. Przygotowała się na cios.
Stefano opierał się chęci powrotu na cmentarz. Wszystko w nim krzyczało,
żeby tego nie robić. Ostatnim razem był tu tej nocy, kiedy zaatakował starego
włóczęgę.
Na samo wspomnienie znów ścisnęło go w środku z przerażenia. Mógłby
przysiąc, że nie opróżnił tego starego człowieka pod mostem. Ze nie zabrał mu dość
krwi, żeby go skrzywdzić. Ale wszystko tego wieczoru, kiedy rozeszła się fala mocy,
było jakieś mętne i niejasne. O ile w ogóle była tam fala mocy. Być może tylko to
46
sobie wyobraził albo sam by! sprawcą wydarzeń. Dziwne rzeczy się zdarzają, kiedy
potrzeby wymykają się spod kontroli.
Zamknął oczy. Kiedy usłyszał, że włóczęga trafił do szpitala, bliski śmierci,
przeżył szok. Jak to możliwe, że pozwolił sobie stracić panowanie? %7łeby prawie
zabić! Przecież nie zabił nikogo od czasu...
Nie chciał o tym myśleć.
Teraz, stojąc przed bramą cmentarza w mroku północy, niczego nie chciał
bardziej jak odwrócić się i odejść. Wrócić na bal, gdzie zostawił Caroline - gibkie,
opalone stworzenie, które było przy nim bezpieczne, ponieważ nic dla niego nie
znaczyło.
Ale nie mógł wrócić, bo była tu Elena. Wyczuwał ją i wiedział, że jest
przygnębiona. Elena miała kłopoty, więc musiał ją odnalezć.
Był w połowie drogi na wzgórze, kiedy dostał zawrotów głowy. Zatoczył się i
ruszył w stronę kościoła, bo była to jedyna rzecz, na której mógł skupić wzrok. Fale
szarej mgły zaczęły mu przepływać przed oczami, ale próbował iść przed siebie.
Słaby, czuł się taki słaby. I bezradny wobec niesamowitej siły tego zamroczenia.
Musiał., iść do Eleny. Ale nie miał siły. Nie mógł być taki... słaby. Jeśli ma
pomóc Elenie, musi iść...
Stanął w wejściu do kościoła.
Elena zobaczyła księżyc nad ramieniem Tylera. Pomyślała, że to ostatni widok,
jaki zobaczy w życiu. Krzyk zamarł jej w gardle, zduszony strachem.
A potem coś złapało Tylera i rzuciło nim o nagrobek jego dziadka.
Tak to wyglądało w oczach Eleny. Przeturlała się na bok, z trudem łapiąc [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl