[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niej, jak i Timothy'ego?
I jeszcze jedno czy mogła, sama często czując się odrzucona, zostać przyjacielem i przewodni-
kiem dla odrzuconego chłopca? Wydawało się jej, że może, wiedziała, że chce dla dobra Dooleya i wła-
snego.
R
L
T
Postawiła miskę dla Violet na podłodze i przeszła korytarzem do swojej pracowni. Tam stanęła przy
oknie, spoglądając ponad żywopłotem na dom pastora. Oto był jego kamienny komin, jego dach kryty da-
chówką, okno jego sypialni pod daszkiem...
Jak często znajdowała pocieszenie już w samym spoglądaniu na jego dom miejsce, gdzie praco-
wał w swoim salonie, drzemał przy kominku, czesał psa, musztrował swojego samowolnego chłopca i
wreszcie żył swym codziennym życiem.
Zaczęło się od tego, że zakochała się w nim do szaleństwa jak żałosna nastolatka; na jego widok ob-
lewała się rumieńcem, a dzwięk jego głosu sprawiał, że dostawała gęsiej skórki. Co gorsza, przez wiele
miesięcy zupełnie nie mogła się skoncentrować.
Obmyślała sposoby, żeby spotkać go na ulicy, a raz opadła na ławkę przed barem Grill, udając, że
skręciła kostkę i że opóznia to jej wyprawę do Sklepu. Rzeczywiście nadszedł, tak jak się spodziewała, i
usiadł obok, i uśmiechał się do niej w sposób, który sprawiał, że nie była w stanie wydobyć z siebie prawie
ani jednego słowa, aż w końcu uciekła z ławki, zapominając o tym, żeby utykać na nogę, i unikała go po-
tem przez kilka tygodni.
Pamiętała również dzień, w którym odmówiła modlitwę, a następnie podeszła śmiało do jego tyl-
nych drzwi. Serce biło jej głośno pod swetrem, gdy prosiła, żeby pożyczył jej filiżankę cukru, aby mogła
upiec ciasto. Ponieważ nie miała zamiaru piec ciasta, martwiła się, czy on jako ksiądz nie zdoła jej przej-
rzeć i zdemaskować oszustwa. Ale on zaprosił ją do środka i poczęstował pozostałościami ze swojej kola-
cji, i dostrzegła w jego oczach coś... rodzaj dobroci, który sprawił, że jej serce przeszył ból na widok pro-
stoty i prostolinijności. A potem jego pies przywiązany za smycz do uchwytu szuflady ze srebrem wyrwał
szufladę, sprawiając, że widelce, noże i łyżki rozsypały się z brzękiem po kuchni, a niektóre wypadły aż na
korytarz. Rzucili się zgodnie na kolana, zanosząc się śmiechem, gdy zbierali porozrzucane sztućce. Już
wtedy wiedziała, że powstała pomiędzy nimi jakaś więz i że to śmiech ją przypieczętował.
Minęły już lata, odkąd odszedł Elliott dokumenty rozwodowe przyszły następnego dnia pocztą
poleconą i przez wszystkie te lata nikt nie był w stanie sprawić, żeby zaschło jej w ustach i żeby ugięły
się pod nią kolana. Ach, jakże było jej wstyd i jak dręczyło ją to, że kochała jak nastolatka, a nie jak... wy-
zwolona kobieta, cokolwiek to oznacza.
Ten początkowy, niezręczny czas był jednocześnie nieodparcie słodki. A teraz to niepewność i
rozterka, i obawa, i... tak, dziwnie przerażające myśli o kobietach z Lord's Chapel, które przez lata otaczały
go niczym kłujący żywopłot, chroniąc go, jakby był ich własnością; podtrzymując go jak lubiły myśleć
przed niemądrymi potknięciami; karmiąc go bezami i ciastami z masą przy każdej okazji; bawiąc się w
jego siostry i matki, jakby był ich powołaniem. Widziała teraz coś, co przedtem jedynie pobieżnie zauwa-
żała, a mianowicie panujące powszechnie przekonanie, że nieżonaty ksiądz należy do matron kościoła w
całości.
Niejeden raz czekała u jego boku, czując się niezręcznie i jak nastolatka, podczas gdy one kłębiły
się wokół niego dopytując o poziom cukru, zdejmując nie istniejący włos z klapy jego marynarki, pole-
R
L
T
cając mu, aby wziął sobie tydzień urlopu, i z fałszywą skromnością nalegając, żeby nie wypuszczał się po-
za granice miasta. Były oczywiście zupełnie nieszkodliwe, każda z nich, i nienawidziła się za takie prymi-
tywne i błahe myśli, ale one były prawdziwymi myślami, a teraz, gdy wszyscy już wiedzieli, czuła, że jego
gromadka ocenia ją w nowy, jeszcze bardziej surowy sposób.
Jednak pomimo całej ich matczynej słabości do swojego księdza, wiedziała, że nie doceniają go w
najbardziej przerażający sposób. Słyszała, jak członek Bractwa Ołtarzowego zastanawiał się kiedyś, jak
komukolwiek tak młodemu i pewnemu siebie" mógł spodobać się ich drogi, stary ksiądz, który jest łysy
jak kolano i na dodatek ma cukrzycę".
W istocie, nie był jedynie łagodnym i miłym człowiekiem, jakim go postrzegali. Był za to mężczy-
zną o nieprzebranych zapasach siły i odwagi, największej czułości oraz wyjątkowego dowcipu i elegancji.
Od początku widziała w nim zapał do swego powołania, który przemawiał do jej serca, umysłu i
duszy w tak głęboki i znajomy sposób, że wydawało się jej, iż jest dawno zagubionym krewnym, który w
końcu wrócił z odległych stron. On też to czuł, tę więz pomiędzy jakimiś siłami witalnymi w sobie a jej
własną witalnością, i został porażony, dosłownie, jakby siłą pioruna podczas letniej burzy.
Wiedziała, że już nigdy nie odnajdzie takiej więzi, i odważnie zmierzała do niej, do jej ciepła, do jej
zródła, podczas gdy on odsuwał się przerażony.
Miłość przywołała mnie do siebie zacytował kiedyś George'a Herberta lecz moja dusza
uciekła". Dostrzegła subtelną ironię w fakcie, że George Herbert był duchownym.
Spojrzała na zapisaną odręcznie kartkę, przypiętą nad jej stołem do rysowania było to coś, co
przepisała w bibliotece w Mitford ze starej książki Elizabeth Goudge:
Już dawno nauczyła się akceptować fakt, że szczęście jest jak jaskółki na wiosnę. Może przyjść i
zagniezdzić się pod twoim dachem, albo i nie. Nie można wydać mu polecenia. Kiedy spodziewasz się, że
będziesz szczęśliwa, nie jesteś; kiedy tego nie oczekujesz, nagle w twojej duszy rozkwita Wielkanoc, cho-
ciaż może to być środek zimy. Coś, nie wiesz co, gdzieś w najbardziej odległych zakamarkach twojego
istnienia zerwało pieczęć na drzwiach, które prowadzą do wieczności".
Do wieczności!
Odsunęła się od okna i szybko przeszła do kuchni. Zrobi coś, co jeśli nawet tylko przez krótką go-
dzinę, to jednak ma moc rozwiązania każdego problemu, przynosi pewne i absolutne pocieszenie.
Będzie gotować.
Wyjęła z lodówki kurczaka, już natartego oliwą z oliwek i rozgniecionym czosnkiem, z połówką
cytryny wsuniętą do środka. Spryskała oliwą z oliwek swój pradawny żeliwny rondel, umieściła w nim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]