[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ściany długimi łańcuchami przy kostkach nóg, nadgarstkach i szyi. Wejście, którym ich
wprowadzono było szczelnie zamknięte idealnie wyciętą kamienną płytą, tak gładką, że
z trudem można ją było dostrzec w murze. Na wprost nich, całkiem pod sufitem, wid-
niało otwarte prostokątne okienko, opatrzone solidną żelazną kratą.
Po chwili oczy przyzwyczaiły się do półmroku i wszystkie szczegóły stały się zauwa-
żalne.
120
 No, cóż  westchnął Konrad  sądzę, że i wy widzicie to, co ja .
 A zatem!  rozpoczął mag.  Cela jest wykuta w skale, to widać gołym okiem.
Zaś te drzwi, tak je nazwijmy, są niewątpliwie tak szczelne, że nie przepuszczają powie-
trza. Co do tego nie ma wątpliwości, jak i co do tego, że trzeba spróbować je otworzyć .
 Czy trzeba być aż magiem, by dojść do tak wybitnych wniosków?  zawołał z roz-
paczą Gaddo,  A zresztą jesteśmy związani niczym balerony. Kto dojdzie do drzwi? .
 To, mój mi nieufny przyjacielu, żaden problem! , uśmiechnął się mag i zaczął maj-
strować przy sznurowadłach swej sukni ze stosunkową swobodą ruchów, jaką pozosta-
wiał mu łańcuch.
 A cóż teraz robisz? Rozbierasz się? , zawołał osłupiały Gaddo.
 Nie całkiem .
Wszyscy zaczęli przyglądać się magowi, który zdążył już odsłonić jedno ramie i za-
czął gorączkowo drapać się pod pachą. Pod wpływem energicznego użycia paznok-
ci, zaczął się tam odrywać płat skóry. Lecz tym, co wprawiało pozostałych w najwyż-
sze osłupienie był fakt, iż mag nie przejawiał najmniejszej oznaki bólu, czy choćby przy-
krości.
 To,  mówił, zdzierając kawał skóry o powierzchni dłoni,  jest prawdziwą skórą.
Tylko, że nie moją, lecz pewnego zwierzęcia, którego nie znacie, a o którym nie ma po-
trzeby opowiadać wam w tej chwili. Jest ona zabarwiona i przyklejona pewną meto-
dą... .
 ...o której nie ma potrzeby opowiadać nam w tej chwili! Szatański magu! To dla-
tego chciałeś się sam rozebrać! Lękałeś się, iż obracając cię brutalnie w swych łapach,
katarzy mogliby spostrzec to, co miałeś na sobie! Ale... co takiego miałeś? , wykrzyknął
Konrad, rozpłomieniając się nadzieją.
Michał Scoto pokazał spodnią stronę strzępu, który oderwał sobie spod ramienia.
Były doń przymocowane dziwne, niezwykle ostre przedmioty.
 Takie tam drobne zawodowe rekwizyty, do zastosowania w takich jak ta okolicz-
nościach! .
Delikatnie ujął jeden z nich i bez trudu uporał się nim z zamkami swoich łańcu-
chów. Potem pospiesznie uwolnił Konrada i pozostałych.
Kiedy manipulował przy nadgarstkach Gadda, nagle zatrzymał się i zaczął nasłu-
chiwać.
 Co tam? Co się dzieje? , pytał zaniepokojony Gaddo.
 ...pssst! , nakazał mag.
Pozostali zamilkli, rozglądając się dokoła.
W ciszy słychać było wyraznie ciche kapanie wody. Wszyscy obrócili się w stronę
okienka. Z brzegu otworu ściekał strumyczek wody, który niepostrzeżenie z każdą
chwilą stawał się coraz większy.
121
 Oto gdzie jesteśmy!  zawołał z cicha Szkot,  Szybko. Nie ma ani chwili do stra-
cenia! . I rzucił się do okienka.
 Hej hej!  krzyknął Gaddo, jeszcze skuty.  Co znaczy oto gdzie jesteśmy? Co
się dzieje? A ja?... Hej! A kto mnie uwolni? I szarpał się rozpaczliwie, usiłując wydostać
się z kajdanów.
Mag rzucił przyrząd Konradowi, który dokończył uwolnienia przyjaciela, nie
omieszkawszy mu wszakże wymierzyć mocnego kuksańca, żeby przestał się miotać.
Michał Scoto stał pod okienkiem i przyglądał się wodzie, która spływała coraz ob-
ficiej.
 Odwagi, pomóżcie mi! , rozkazał, dając znak, że chce się wspiąć aż do krat.
Turek stanął na czworakach, by mag mógł mu wejść na plecy. Ten, przyjrzawszy się
szybko kracie, wyjął z fałszywej pachy malutki płaski i miękkawy przedmiocik, którego
nie było dobrze widać w półmroku. Przybliżył go do prętów, w miejscu, gdzie wcho-
dziły w kamień, potem położył go i odczekał kilka chwil. Nagle z dotkniętych miejsc za- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl