[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wie pan, że odkąd weszliśmy w tę gęstwinę, przestał
pan się odzywać?
- Bo mnie pani onieśmiela - szepcze Damien, starając się,
by zabrzmiało to uwodzicielsko.
Wie, że kobitki w tym wieku lubią przedsiębiorczych
chłopców. Usiłuje zatem opanować onieśmielenie i
zachowywać się jak donżuan, za którego się uważa. A ona
niechybnie jest gotowa mu się oddać, w przeciwnym razie nie
przyszłaby z nim aż tutaj. Damien naprawdę jej pragnie.
Jednakże waha się. Chciałby ją bzyknąć, ale nie tak.
W pewnej chwili ociera się o niego. A może to on otarł się
o nią? Ta idąca obok kobieta podsyca jego pożądanie. Damien
czuje, że długo już nie wytrzyma. A niby czemu miałby się
krępować? Babeczka na dzikuskę nie wygląda, a poza tym on
przecież jej nie zmuszał do spacerów nocą po lesie.
Idą dalej ramię w ramię, bez słowa. W końcu ona się
odzywa:
- Wypiłam, kieliszek pusty.
- Mój też.
- Czy to znaczy, że powinniśmy wracać? Niewiele tu
widać.
Damien wyjmuje jej kieliszek z ręki i razem ze swoim
stawia pod drzewem.
- Nie sądzi pani, że milutko wyglądają, gdy tak obok
siebie stoją w świetle księżyca?
Kobieta nie odpowiada, tylko się śmieje, lekko drżąc.
Damien nachyla się do niej, wskazując ścieżkę, która ginie w
ciemności. Dotyka jej ramienia i szepcze:
- Bardzo bym chciał iść tam dalej z panią.
A ona ani drgnie. Damien czuje, że jest spięta. Znowu jej
zatem dotyka. Wie z doświadczenia, że wszystkie uwielbiają,
kiedy się ich dotyka delikatnie, ledwie wyczuwalnie,
koniuszkami palców, uwielbiają, kiedy się rozpala w ich ciele
drobne płomyki, nim buchnie ogień wraz z pocałunkiem.
Przyciąga ją do siebie powoli, wystudiowanym gestem,
czując, że ogarnia go niewiarygodne pożądanie. Pragnie jej, i
to natychmiast. Obejmuje ją, przybliża twarz, szuka jej warg.
Ona jednak zamiast unieść ku niemu głowę z rozchylonymi
ustami, nagle się odwraca.
- Co jest? - dopytuje Damien. - Coś zle zrobiłem?
Jego zdobycz milczy, wyczuwalnie drży, opiera się, waha
na skraju przepaści. A to w nim tylko wzmaga pożądanie.
Obejmuje ją mocniej, sunie ręką po plecach w dół. Spokojnie,
ślicznotko. Kobieta raptem odpycha go mocno, sama też się
odsuwa, mierzy go wzrokiem. Damienowi serce zaczyna
łomotać.
- Co się dzieje? Coś nie tak? I słyszy spokojną
odpowiedz:
- Po prostu nie chcę iść dalej.
- Nie chce pani... - powtarza Damien z niedowierzaniem.
- Miałam ochotę tylko pogadać i przejść się kawałek. Ale
tego nie chcę... Nie chcę i już.
Cały drżący z pożądania chwyta ją za rękę i krzyczy
głosem, którego sam nie poznaje:
- Nie możesz mi tego zrobić!
- Proszę mnie puścić! - mówi kobieta i próbuje się
wyswobodzić.
Damien jednak trzyma mocno.
- Zaczekaj, nie rozumiesz... Nie możemy tak się rozstać!
- Proszę mnie puścić! - powtarza kobieta i jej głos brzmi
teraz lodowato.
Damien jeszcze mocniej zaciska palce. Pragnie jej.
Bezwzględnie. Ale kiedy próbuje znowu ją objąć, obrywa
mocny cios kolanem w podbrzusze. Osuwa się na ziemię.
- Oż kurwa!... Pogięło cię? - wrzeszczy, trzymając się
oburącz za obolałe genitalia.
Słyszy jej krótki dzwięczny śmiech.
- Na pewno się pan pozbiera.
Przez kilka chwil jeszcze stoi nad nim bez ruchu, patrząc,
jak się zwija z bólu. Po czym dodaje głosem dziwnie
spokojnym:
- Mimo wszystko dziękuję za spacer. Tylko tego dzisiaj
potrzebowałam.
I odwraca się do niego plecami. Odchodzi. Damien
wrzeszczy za nią wściekły i zdesperowany:
- Suka! Zdzira!
W odpowiedzi nieznacznym gestem kobieta macha mu
ręką na pożegnanie, nie oglądając się.
Szybko znika w ciemnościach. I Damien zostaje sam
drżący z bólu i upokorzenia, wpatrzony w miejsce, gdzie jej
postać zlała się z mrokiem nocy.
BERENGERE
Koło północy widzi, że babcia wstaje i wsparta na białej
lasce zaczyna się przeciskać przez tłum tańczących. Wśród
podrygujących postaci wydaje się jeszcze drobniejsza,
bardziej niepewna i krucha. Berengere podchodzi i bierze ją
pod rękę.
- Chcesz odpocząć, Maddy? Babcia odpowiada z posępną
miną:
- Położę się już... Nigdy się tak dobrze nie bawiłam.
- %7łartujesz?
- Jasne, że żartuję. - W jej chorych oczach błyska iskierka
okrucieństwa. Starsza pani mruczy: - Ktoś wpadł na świetny
pomysł, żeby mnie posadzić z jegomościem z tamtej rodziny,
który przeszedł właśnie operację prostaty. Jeśli chcesz, mogę
ci opisać zabieg ze szczegółami.
- Błagam, nie!... - jęczy Berengere.
- W każdym razie już wiem, czego się spodziewać, jeśli
mnie też będą kiedyś operowali prostatę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]