[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Poczciwiec ma poczciwy obraz świata, poczciwiec ma poczciwe zasady. Ale
Gotlieb Biedermann nie jest poczciwy, jest tylko przeciętny. A z wielu zasad
naprawdę wyznaje tylko jedną, bardzo niepoczciwą: racja jest po stronie sil-
nych, wobec tego, jeśli się chce mieć rację, trzeba być mocnym. Mocnym, a
więc bezwzględnym.  Powywieszać ich wszystkich ,  Niech czeka na dworze ,
 Jak nie wie, co robić, niech odkręci kurek od gazu ,  Wyrzucę własnoręcz-
nie  tak przemawia mocny człowiek.
Zadziwia nas nieraz, że ktoś bezwzględny, jakiś  mocny człowiek ni z tego
ni z owego okazuje się tchórzem, wbrew zdrowemu rozsądkowi idącym na
najdalsze ustępstwa. Otóż to jest całkiem logiczne (i koncertowo pokazane u
Frischa): kto wyznaje kult siły i bezczelności, ten przed siłą i bezczelnością
też ustępuje, o inne racje nie pytając. Pod koniec sztuki, kiedy katastrofa wi-
si już na włosku, Biedermann zwraca się do publiczności:  Co byście pań-
stwo na miłość boską zrobili na moim miejscu? I kiedy?
Kiedy? Ależ na samym początku  odpowiadamy  zaraz, jak ten bezczelny
typ władował się do domu. Dlaczego jednak Biedermann tego nie zrobił? Ano
dlatego, że Józio Schmitz był atletą i Biedermann nie mógł go w ł a s n o r ę
c z n i e wyrzucić. Więc oswoić, obłaskawić, odroczyć, zyskać na czasie, po-
tem się zobaczy. Ale kiedy nadchodzi owo  potem , podpalaczy jest już
dwóch. Oczywiście dla stróżów prawa i porządku dwóch opryszków to też
fraszka, tylko  jakże się odwoływać do prawa i porządku, gdy wskutek
 mocnego postępowania akurat trzeba się wyplątywać z pewnych grzesz-
ków? Przecież się nie rozerwie. Najpierw jedno, a potem... Potem na strychu
już jest benzyna. Już jest się w rękach podpalaczy, jeden nieroztropny krok i
strach pomyśleć, jak to się może skończyć. Zatem trzeba paktować dalej,
ustępować, iść na ugodę, na wspólnictwo...
Sztuka Frischa, jak klasyczny dramat, ma jeden zasadniczy wątek: kolejne
stadia hipnotyzowania Biedermanna przez podpalaczy. Wątek Knechtlinga
(nazwisko mówiące: służka, poddany) jest wątkiem tylko pobocznym, ale
istotnym: podpalacze wiedzą o winie Biedermanna wobec podwładnego, pod-
palacze mogą wystąpić jako świadkowie, mogą go wsypać. Znowu ta sama
dialektyka: kto jest bezwzględny wobec bezbronnych, jest bezbronny wobec
bezwzględnych.
A jednak Biedermann mógłby się uratować. Nawet w ostatniej chwili, na-
wet wtedy, gdy Willi i Józio już mu śpiewali  Lisie, lisie, gęś ukradłeś . Mu-
siałby jednak zdobyć się na czyn heroiczny i zaryzykować. Zaryzykować swój
148
dom, swoje życie, swoją respectability. Ale to nie on.  Mocni ludzie nie są
heroiczni.
Ostateczne przesłanie Frischa jest jednoznaczne: ludzie, bójcie się Kanalii
 i dlatego nie paktujcie z nią.
149
Jacy oni właściwie byli, ci Prusacy?
W Berlinie, w Bode-Museum stoi sobie dość skromnie, bo w westybulu,
model pomnika któregoś z Hohenzollernów. Pomnik jak pomnik, jest takich
w świecie na pęczki, gdy się je ogląda w parkach czy przed frontonami wiel-
kich gmachów, wydają się wszystkie do siebie blizniaczo podobne, pewnie
dlatego, że zadzierając w górę głowę widzimy przede wszystkim końskie ko-
pyta i beczkowaty brzuch perszerona. Cokół otaczają najczęściej figury alego-
ryczne, których znaczenia możemy się bez pomocy przewodnika domyśleć, a
jeśli pomylimy się i Dobrobyt uznamy za Rolnictwo, a Nieurodzaj za Powalo-
nego Wroga, to też nie takie znowu nieszczęście.
Nie żywiąc zatem w ogóle nabożeństwa do pomników władców na spiętych
perszeronach, pomnik ów obejrzałam nader pobieżnie. Zastanowiło mnie
wszakże jedno: otóż wszystkie postacie na cokole były skute w kajdany. Ho-
henzollernowie odnosili na ogół raczej regionalne zwycięstwa, i przed Seda-
nem nie mają na koncie żadnego tam Lepanto czy Wiednia. Czym tedy się
chwali ów Kurfrrst? Kogo rzucił pod kopyta konia? Mniejsza o to. Ważniej-
sze wydało mi się inne pytanie: kim byli, jacy byli, co czuli, czym żyli poddani
władcy, który w nakładaniu kajdan widział tytuł do chwały?
Znamy ich oczywiście, pruskich junkrów, marchijskich baronów, kastę
oficerską  z opracowań historycznych, z publicystyki, z literatury też. Ale  z
literatury krytycznej, demaskatorskiej. Literatura demaskatorska, jak sama
nazwa wskazuje, zrywa maskę z opisywanego obiektu, ukazuje  prawdziwe
oblicze . Tylko że to  prawdziwe oblicze to nie oblicze ludzkie, ale socjolo-
giczne uogólnienie, typ człowieka, schemat człowieka, nie żywy człowiek.
Poddany Henryka Manna jest prawdziwy, oczywiście, jednak jego prawdzi-
wość sprawdza się w innych kategoriach niż prawdziwość na przykład Toma-
sza Buddenbroocka.
W każdym, najdziwaczniejszym nawet, wykoślawiającym psychikę i psują-
cym charaktery państwie czy systemie ludzie przecież cierpią, kochają, cieszą
się, marzą  po ludzku. Jakie były l u d z k i e, nie  państwowe, kastowe,
klasowe  myśli, nadzieje, lęki Prusaków?
Znam właściwie tylko jedno zródło, gdzie można znalezć odpowiedz na to
pytanie. Twórczość Teodora Fontane. Fontane jest poza wszelkim podejrze-
niem o demaskatorską tendencję, a jeśli o stronniczość  to in plus, za jun-
150
kierstwem. Zwano go przecież piewcą Marchii Wschodniej, bardem wielkiego
świata Berlina, epikiem junkierskich dworów i urzędniczych karier. Co i
prawda. Fontane to wszystko opisuje ze znawstwem i zamiłowaniem, bardzo
podobnymi do sentymentu. Ze smakiem, gustem i dyskrecją. Jest to bowiem
pisarz pełen wdzięku, wręcz wytworny (co zaskakuje o tyle, że elegancja pru-
ska kojarzy się na ogół tylko z dobrze skrojonym, mundurem). Wznowiona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl