[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gości. Dla pań przygotowano wodę toaletową o zapachu lawen
dy i specjalne zapachowe mydełka, a dla panów cygara.
Służący wypolerowali nawet kule bilardowe.
Pięciodniowe przyjęcie rozpoczęło się oficjalnie uroczystą
kolacją. Przez kilka kolejnych dni większość gości polowała
w lesie. Ubrani w specjalne tweedowe stroje przemierzali
zalesione wzgórza i mocno wierzyli, że są prawdziwymi myś
liwymi. Służący nosili za nimi strzelby i przepastne torby,
przeładowane kanapkami i lemoniadą.
Czwartego dnia znacznie się ochłodziło i pojawiła się mgła.
Anna obudziła się wcześnie rano. Musiała przyznać, że już
zapomniała, jak miło jest się czasem pobawić. Plotki, gra
w karty, szarady i tłum gości, to wszystko pomogło jej odżyć.
Nadal jednak obawiała się nadchodzącego wieczoru, a zwłasz
cza chwili, kiedy całe towarzystwo wybierze się łowić ryby
262
MISJA
nad jezioro. Rok temu właśnie wtedy znaleziono ciało lorda
Kingairna. W dobrym tonie było nie wspominać o tym w to
warzystwie. Prawdopodobnie niewiele osób zaprzątało sobie
tym głowę. Panie i panowie byli tak pochłonięci przebieraniem
się między posiłkami, że nawet nie mieli czasu, żeby pomyśleć
o czymś innym.
Anna była kłębkiem nerwów, a Patryk zajmował się przy
gotowaniami do kolacji. Wyglądał na opanowanego. Najwyraz
niej nie podzielał jej obaw.
- Nie musisz zapraszać gości do stołu, jak gdybyś wzywał
ich do ataku - odezwała się do niego, kiedy znalezli się sami
w holu. - Jeszcze chwila, i zaczniesz rzucać w nich kotletami.
- Twoi goście nie narzekają na moje usługi.
- Kobiety.
- Czy w ten sposób pragnie pani zwrócić moją uwagę na
siebie?
- Nie o to chodzi. - Zdenerwowała się.
Niepokój Anny zaczął się udzielać innym mieszkańcom
domu. Forbes zapomniała przyrządzić sos miętowy do jagnięcej
pieczeni, a Gracie zaspała. Kiedy zbiegała w pośpiechu ze
schodów, wpadła na Patryka.
- Niech pan tak nie stoi, gdy wokół tyle pracy! - wykrzyk
nęła. - Czy pan się ani trochę nie denerwuje?
- Gracie, jestem tak poruszony jak debiutant, który ma być
przedstawiony towarzystwu.
- Debiutant. - Uśmiechnęła się do niego. - Niech pan się
ruszy.
Kolacja była prawdziwym przedstawieniem. Anna ubrana
byłą w suknię z szarej tafty, w której wyglądała przepięknie.
Służący paradowali w strojach w szkocką kratę i nawet Patryk
nosił kilt oraz czarny kubrak. W skarpecie miał schowany
sztylet.
263
JILLIAN HUNTER
Wszystkie damy kierowały zachwycone spojrzenia w stronę
przystojnego lokaja Anny. Dzięki kiltowi mogły zobaczyć,
jakie ma umięśnione nogi. Bardzo chciały mieć go na włas
ność.
Dwie czy trzy bardziej odważne panie poszły nawet za
przykładem lady Murray i zemdlały, żeby tylko znalezć się
w ramionach Sutherlanda.
Anna była zaskoczona ich zachowaniem. Domyślała się, że
Patryk prowokuje je swoim nieprzyzwoitym zachowaniem.
Kiedy go obserwowała, miała ochotę go udusić. Ale tylko
zaciskała pięści.
Lady Grierson narzekała, że sos malinowy podany do pie
czonej kaczki jest zbyt kwaśny. Wtedy Patryk ukląkł przy mej.
Wszystkie kobiety zamarły. Oczywiście mężczyzni niczego nie
zauważyli. Nawet mąż lady Grierson nie usłyszał jej wes
tchnienia, kiedy spojrzała w błękitne oczy lokaja.
- Lady Grierson, ten sos wydaje się pani kwaśny, ponieważ
właśnie przed chwilą dotknął najsłodszych ust na świecie -
powiedział z powagą. - Pani ust.
- Och. - Kobieta spłonęła rumieńcem. Nie pamiętała, żeby
kiedykolwiek ktoś powiedział jej coś milszego.
Lord Grierson spojrzał ze zdumieniem na żonę, po czym
stwierdził, że musi częściej bywać na przyjęciach u lady
Whitehaven. Po raz pierwszy w życiu zjadł kolację w spokoju.
Patrykowi udało się nawet przyciągnąć uwagę starszej
księżnej.
- Czy jaśnie pani życzy sobie pieprzu do steku? Czy jest
pani wygodnie?
Przy stole zapanowało milczenie. Wszyscy w skupieniu
czekali na jej odpowiedz.
- Podoba mi się twój lokaj, Anno - stwierdziła w końcu
księżna. - Ma swój styl. Twoje przyjęcia bywały strasznie
264
MISJA
nudne, ale teraz to zupełnie co innego. Sutherland jest jak
powiew świeżego powietrza.
Kiedy Patryk posłał uśmiech Annie, ta zacisnęła zęby i od
wróciła głowę. Wiedziała, że jego służalczość i uprzejmość
ma coś wspólneg o z planem, który przygotował. Była tego
pewna tak samo jak tego, że będzie tęsknić za tym draniem,
kiedy znów się rozstaną. Tylko on potrafił wnieść do jej życia
tyle radości i tylko przy nim tak naprawdę mogła być sobą.
W końcu wiedział o niej wszystko.
Westchnęła, po czym zaczęła przysłuchiwać się rozmowie.
- I kiedy byłem na wojnie, poznałem lorda Elderberry -
opowiadał wszystkim sir Wallace.
- To musiała być wojna trzydziestoletnia, stary pryku. -
wymamrotał Patryk, pochylając się, żeby zabrać talerz Anny.
- Chciałabym wynająć na sobotę twojego lokaja, Anno -
wyszeptała lady Tarbet, trzymając kieliszek wina.
Panna Cameron zachichotała.
- Wszystkie byśmy chciały, czyż nie?
- Czego pani sobie życzy? - zapytał Patryk, kiedy wrócił
na swoje miejsce i stanął za krzesłem Anny.
Zmusiła się do uśmiechu.
- Aady Tarbet chciałaby skorzystać z twoich usług w przy
szłym tygodniu, Sutherland.
Patryk wyciągnął z kieszeni kamizelki skórzany notes.
- Chwileczkę. Sobota? Niestety, nie mogę. Lady Glenden-
ning prosiła, żeby podał u niej herbatę.
Annę ogarnęła złość.
- W tym dniu będziesz mi potrzebny, Sutherland. Musimy
się spakować i przygotować do drogi powrotnej. Pamiętasz?
Zamknął notes.
- W sobotę mam wolne, pani. Mimo to pojawię się rano,
żeby podać pani pomocną dłoń przy pakowaniu.
265
JULIAN HUNTER
Spojrzała na niego przez ramię.
- Tosty z łososiem są już całkiem miękkie. Odnieś je.
Skłonił się, muskając przy tym ustami jej szyję.
- Odejdę, żeby tylko zrobić pani przyjemność.
- To jasne jak cholera - wyszeptała.
- Lokaj! - zawołał lord Delaney. - Otwórz jeszcze jedną
butelkę bourbona, dobrze? Mój służący jest głuchy na moje
prośby.
- Niech pan sam się obsłuży - odparł Patryk. - Mam zajęte
ręce.
Lord Delaney spojrzał na żonę z szeroko otwartymi ustami.
- Słyszałaś, co on powiedział?
- Tak. - Uśmiechnęła się z rozmarzeniem. - Prawdziwy
hultaj z niego, nie sądzisz?
Popatrzył z niedowierzaniem na Patryka, który odstawiał
właśnie tacę z tostami z łososiem.
- Skoro tak uważasz, moja droga.
- Nie zjem ani kawałka więcej! - wykrzyknęła lady Mur-
ray. - Mój mąż narzeka, że zajmuję w powozie więcej miejsca
niż on.
Patryk podał jej czysty talerz.
- W starożytnej Grecji byłaby pani boginią. Mężczyzni
przynosiliby pani dary do świątyni. Miasta byłyby nazywane
pani imieniem.
Wszystkie kobiece spojrzenia zwróciły się na niego z za
chwytem. Ich serca zabiły mocniej na dzwięk tych słów. Tylko
Anna siedziała niewzruszona. Najchętniej zmusiłaby go, żeby
wypluł te słowa.
Mężczyzni zaczęli wstawać od stołu. Udawali się do palarni
na brandy albo do sali gier na partię bilarda. Chcieli poroz
mawiać przez chwilę, zanim kobiety porwą ich do tańca. Lady
Delaney upuściła specjalnie łyżkę i poprosiła Patryka, żeby ją
266
MISJA
podniósł. Kilka innych kobiet poszło za jej przykładem i zaczęły
zrzucać z kolan serwetki.
Patryk chodził na czworakach dookoła stołu i jęczał pod
nosem.
- To poniżające. Czuję się jak pies, który ugania się za
patykiem.
- Co jest takie poniżające, mój drogi? - Nellwyn schyliła
głowę pod stół, żeby zamienić z nim parę zdań.
- Czy ty zdajesz sobie sprawę, o czym rozmawiają te
kobiety? - zapytał z irytacją.
- Nie mam pojęcia - odparła niewinnie. - O czym?
- Czy mam coś na sobie pod kiltem.
Wyczołgał się spod stołu i spojrzał na Annę.
- Czy pani również życzy sobie, żeby coś dla pani podnieść?
Rzuciła serwetkę na stół. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl