[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jego ojciec jest Indianinem?  zdziwiła się Natasha.
- Prawie nikt nie chce w to uwierzyć, a przecież wystarczy tylko
spojrzeć w jego oczy.
Natasha przypominała sobie, że już na dworcu autobusowym
w Minneapolis zwróciła uwagę na oczy Jacka, dziwnie kontrastujące
z kolorem jego włosów, skóry i rysami twarzy.
Kiedy doszły do obozowiska, już chciała się pożegnać ze swoją nową
znajomą, ale nagle przyszło jej coś do głowy. Wahała się chwilę, lecz w końcu
zebrała się na odwagę. Skoro Zechiti była na tyle miła, że zgodziła się oddać
jej na wyprawę swoją klacz, to może zrobi też coś dla sandry.
46
- Mam do ciebie prośbę  zaczęła niepewnie.  Moja przyjaciółka jezdzi
na koniach od niedawna, nie ma zbyt wielkiego doświadczenia, trochę się
boję, że jak trafi na jakiegoś narowistego wierzchowca, to może mieć kłopoty.
- Nie ma sprawy  powiedziała Zechiti, - Rano przypilnuję, żeby nikt
nie zabrał ci Cheu, a dla twojej przyjaciółki wybiorę jakieś spokojne i mądre
zwierze. Już nawet wiem które.
- Jesteś wspaniała  rzuciła Natasha. Przemknęło jej przez głowę, żeby
spróbować jeszcze porozmawiać o koni dla Marshy, ale doszła do wniosku, że
to byłoby już nadużywaniem uprzejmości tej miłej dziewczyny. Poza tym
Marsha, która od dziecka jezdziła na koniach, na pewno sobie poradzi.
 Naprawdę szkoda, że z nami nie jedziesz.
- Zaczęły się zbiory chili, muszę pomóc rodzicom  rzekła Zechiti.
 Poza tym byłam już kilkanaście razy na tej trasie, którą będziecie jechali.
Spodoba ci się, zobaczysz.
Natasha pożegnała się z nią i weszła na teren obozowiska.
Sandra i Marsha siedziały koło rozstawionego namiotu i z czegoś się
śmiały. Kilka metrów dalej Clint, Nick i jeszcze dwóch chłopaków o coś się
kłóciło.
- Co wam tak wesoło?  zwróciła się Natasha do swoich towarzyszek.
Sandra skinęła głową, wskazując leżącą na ziemi płachtę namiotu
i porozrzucane bezładnie aluminiowe pręty.
- Już dwa razy im się zawalił  powiedziała.  Kłócą się o to, który pręt
połączyć z którym.
- Proponowałyśmy, że im pomożemy, ale ujeli się honorem  wtrąciła
Marsha.  A w ogóle to gdzie się tak długo podziewałaś?  spytała.  Już
chciałyśmy iść cię szukać.
- Poszłam oglądać konie  wyjaśniła Natasha, sadowiąc się na trawie
i wyciągając przed siebie nogi.
- I jak? Jakie one są?  zaczęła się wypytywać Sandra.
- Konie jak konie  odrzekła spokojnie Natasha. Teraz to ona miała
okazję, żeby się trochę podroczyć z przyjaciółką.
- Konie jak konie! Aatwo ci mówić! No, powiedz, jakie one są. Spokojne
czy dzikie?
47
- Pewnie jedne są spokojne, a inne narowiste. Zobaczymy, na jakiego
trafisz.  Przerwała na chwilę, ale kiedy zobaczyła strapioną twarz
przyjaciółki, postanowiła dłużej się nad nią nie znęcać.  Nie bój się,
dostaniesz najspokojniejsze i najmądrzejsze zwierzę w całym stadzie.
Na chwilę zapanowała zamieszanie, no namiot chłopaków zawalił się
po raz trzeci, co wywołało jeszcze bardziej burzliwą kłótnię między nimi.
- Mówiłem ci, że te dwa pręty muszą być przy wejściu!  zawołał Nick
Kowalsky.
- Może im jednak pomożemy  powiedziała cicho Marsha.  Będą się
szamotać z tym do rana.
- Pomożemy, ale tym razem sami muszą nas o to poprosić  odparła
Sandra i wróciła do przerwanej rozmowy z przyjaciółką.  Skąd wiesz, jakiego
dostanę konia?
- Bo sama ci go załatwiłam  odrzekła z dumą Natasha.  Z Zechiti.
Spotkałam ją przy końskiej zagrodzie.
- I wsypałaś mnie, że nie umiem jezdzić konno?  spytała Sandra
z lekkim wyrzutem.
- Ujęłam to nieco delikatniej. Tak czy inaczej Zechiti obiecała, że
wybierze ci najspokojniejsze i najmądrzejsze zwierzę w całym stadzie.
Sandra, zwykle nie skora do wylewności, zerwała się z miejsca
i ucałowała przyjaciółkę w oba policzki.
- Widzisz  wytknęła jej Natasha.  Nawet taka manualna niedojda jak
ja może się na coś przydać.
Obok ich namiotu przebiegły dwie dziewczyny z ręcznikami i innymi
przyborami toaletowymi.
- Nie idziecie się myć?  spytała Sally Brooks, która potknęła się na
wyciągniętych nogach Natashy i mało się nie przewróciła.
- Gdzie, w tym jeziorku?  zapytała z przerażeniem Sandra.  Chłopcy
mówili, że woda jest lodowata.
- Nie uspokoiła ją przyjaciółka Sally, April.  Gdzieś na tyłach domu są
podobno jakieś prowizoryczne prysznice.
Natasha ucieszyła się, bo już od dłuższego czasu niepokoiła ją myśl, że
pójdzie spać nieumyta. Liczyła się wprawdzie z tym, że na obozie nie będzie
48
warunków do normalnych zabiegów toaletowych, na ale jeden dzień życia
w brudzie mniej to zawsze coś.
- To co, idziemy?  zwróciła się do swoich towarzyszek, lecz żadna nie
odpowiedziała, bo właśnie w tym momencie rozległ się okrzyk:
- Hura, udało się!
Zerknęły w stronę chłopaków. Ich namiot wreszcie stanął.
- Brawo, brawo!  zawołała Sandra z wyrazną kpiną w głosie.
Nick Kowalsky podszedł do dziewcząt i triumfalnie oznajmił:
- I udało nam się bez waszej pomocy. Jak nas ładnie poprosicie, to
jutro może ustawimy wasz&
Nie dokończył, ponieważ za jego plecami rozległ się brzęk i w takim
trudzie ustawiany namiot po raz czwarty runął na ziemię.
Przez dłuższą chwilę żaden z chłopaków się nie odzywał.
Dziewczyny popatrzyły po sobie i zdusiły śmiech.
- Jak nas ładnie poprosicie  zaczęła w końcu Sandra, cedząc każde
słowo  to może&
- Prosimy  rzucili jednocześnie Nick i Nathan Sullivan.
- Aadnie prosimy  poparł ich Terrence Rogers.
- Bardzo ładnie prosimy  dołączył się do nich Clint.
49
Rozdział 7
Godzinę póznie były już w swoim namiocie. Sandra i Marsha wsunęły
się w śpiwory, a Natasha wciąż jeszcze siedziała przeczesując palcami włosy,
próbowała je wysuszyć. Wiedziała, że jeśli tego nie zrobi, rano będzie miała
na głowie jeden wielki kołtun.
Ognistorude kręcone włosy, które w dzieciństwie były jej
przekleństwem, a od kilku lat powodem do dumy, teraz mogły się okazać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl