[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Leaves renew themselves, birds celebrate their nuptials
Without its help. And a couple on the bank of a river
Feel their bodies draw close right now, possessed by a nameless power.
3. I think that I am here, on this earth,
To present a report on it, but to whom I don't know.
As if I were sent so that whatever takes place
Has meaning because it changes into memory.
4. Fat and lean, old and young, male and female,
Carrying bags and valises, they defile in the corridors of an airport.
And suddenly I feel it is impossible.
It is the reverse side of a Gobelin
And behind there is the other which explains everything.
5. Now, not anytime, here, in America
I try to isolate what matters to me most.
I neither absolve nor condemn myself.
The torments of a boy who wanted to be nice
And spent a number of years at the project.
The shame of whispering to the confessional grille
Behind which heavy breath and a hot ear.
The monstrance undressed from its patterned robe,
A little sun rimmed with sculptured rays.
291
Majowe dla domowników i czeladzi,
Litanie do Panny MoŜnej,
Matki Stworzyciela.
Ja, świadomość, zawieram orkiestrę pułkowych trąb
W które wąsaci dmą na podniesienie.
Jak i palbę z muszkietów na Resurekcję w nocy
Kiedy ledwo róŜowi się ranna zorza.
Lubuję się w ozdobnych szatach i przebraniu,
Choćby nie był prawdziwy malowany Jezus.
Czasem wierząca, to znów niewierząca
Z takimi jak ja sama łączę się w obrzędzie.
W labirynty pozłacanych gzymsów baroku
Zapuszczam się, wzywana pieniem świętych pańskich.
PodróŜuję w pielgrzymce do miejsc nawiedzonych,
Do źródła, które nagle ze skały wytrysło.
Przenikam w naszą wspólną kruchość i dziecinność
Synów i córek człowieczego rodu.
I wiernie przechowuję modlitwę w katedrze:
Jezu Chryste, Synu BoŜy, oświeć mnie, grzesznika.
6. Ja, świadomość, zaczynam się od skóry
Gładkiej czy teŜ porosłej gajami włosów.
Szczeciniasty policzek, pagórek łonowy, pachwina,
Jedynie moje, choć nie tylko moje.
A w tej chwili inna, jego czy jej, świadomość
Bada uwaŜnie własne ciało w lustrze
Rozumiejąc, Ŝe swoje, chociaŜ własne nie jest.
Czy, dotykając jednej cielesności w lustrze
Dotykam kaŜdej, znam cudzą świadomość?
Czy wcale nie i ona, niedosięŜna,
Poznaje na swój tylko, najwłaśniejszy, ład?
292
Evening devotions of the household in May,
Litanies to the Maiden,
Mother of the Creator.
And I, conscience, contain the orchestra of regimental brasses
On which the moustachioed ones blew for the Elevation.
And musket volleys on Easter Saturday night
When the cold dawn had hardly reddened.
I am fond of sumptuous garments and disguises
Even if there is no truth in the painted Jesus.
Sometimes believing, sometimes not believing,
With others like myself I unite in worship.
Into the labyrinth of gilded baroque cornices
I penetrate, called by the saints of the Lord.
I make my pilgrimage to the miraculous places
Where a spring spurted suddenly from rock.
I enter the common childishness and brittleness
Of the sons and daughters of the human tribe.
And I preserve faithfully the prayer in the cathedral:
Jesus Christ, son of God, enlighten me, a sinner.
6. I — consciousness — originate in skin,
Smooth or covered with thickets of hair.
The stubby cheek, the pubes, and the groin
Are mine exclusively, though not only mine.
And at the same instant, he or she — consciousness —
Examines its body in a mirror,
Recognizing a familiar which is not quite its own.
Do I, when I touch one flesh in the mirror,
Touch every flesh, learn consciousness of the other?
Or perhaps not at all, and it, unattainable,
Perceives in its own, strictly its own, manner?
293
7. Nigdy nie będziesz wiedział co czuję, powiedziała.
PoniewaŜ ty mnie wypełniasz, a nie jesteś wypełniany.
8. Ciepło psów i esencja, niepoznana, psiości.
A jednak czujemy ją. W wywieszeniu mokrego języka,
W melancholijnym aksamicie oczu,
W zapachu sierści, innym niŜ nasz a pokrewnym.
Człowieczość nasza wtedy wyraźnieje,
Wspólna, pulsująca, liŜąca, włochata,
Choć dla psów to my jesteśmy jak bogowie
Znikający w kryształowych pałacach rozumu,
Niezrozumiałym działaniem zajęci.
Chcę wierzyć, Ŝe siły, które są nad nami
Oddając się operacjom dla nas niedostępnym
Dotykają czasami naszych policzków i włosów
I czują wtedy w sobie to biedne ciało i krew.
9. KaŜdy obrzęd, zdumiewające urządzenia ludzkie.
Stroje pod którymi poruszają się, a które są trwalsze od nich,
Gesty zastygające w powietrzu, do wypełnienia przez później urodzonych
Słowa, które wymawiali nieobecni a ciągle wymawiane.
Erotyczni, zgadujący pod tkaniną ciemne trójkąty uwłosień.
UwaŜni na wypukłości w płótnie i jedwabiu.
Tylko dlatego wierni obrzędowi, Ŝe jest tak róŜny od nich
I unosi się nad nimi, nad ich ciepłem śluzowej błony,
Na niepojętej granicy umysłu i ciała.
10. Na pewno nie wyjawiałem co naprawdę myślę.
Bo dlaczego miałbym wyjawiać? śeby mnoŜyć nieporozumienie?
Wyjawiać, ale komu? Rodzą się, dorastają
W wielkiej przerwie i nie chcą słyszeć co potem.
Niczego i tak nie odwrócę. Całe Ŝycie tak było.
Wiedzieć i nie móc odwrócić. AŜ wypadło przyznać im rację.
Na nic im niepotrzebne jakieś dalekie Ŝywoty
I zgadywanie udręk, które znać będą potomni.
Cambridge, Mass. 1982
294
7. You will never know what I feel, she said,
Because you are filling me and are not filled.
8. The warmth of dogs and the essence, inscrutable, of doggishness.
Yet I feel it. In the lolling of the humid tongue,
In the melancholy velvet of the eyes,
In the scent of fur, different from our own, yet related.
Our humanness becomes more marked then,
The common one, pulsating, slavering, hairy,
Though for the dogs it is we who are like gods
Disappearing in crystal palaces of reason,
Busy with activities beyond comprehension.
I want to believe that the forces above us,
Engaged in doings we cannot imitate,
Touch our cheeks and our hair sometimes
And feel in themselves this poor flesh and blood.
9. Every ritual, astonishing human arrangements.
The dresses in which they move, more durable than they are,
The gestures that freeze in air, to be filled by those born later,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]