[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A korzystanie z pozycji właściciela nie było w stylu żadnego Harpera.
Victoria zrobiła mi głupi dowcip" - pomyślał.
Zastanawiał się, jaka będzie reakcja Annie na taki rozwój wydarzeń.
Zaraz po przyjezdzie odstawił ją do polecanego przez Victorie
Fredericka i miała opuścić salon fryzjerski za jakąś godzinę.
Prawdopodobnie idealnie dostosuje się do sytuacji - pomyślał. -
Bardzo poważnie traktuje swoje strażnicze obowiązki. Poza tym, nie
licząc kilku dostrzegalnych potknięć, nie cierpi tak intensywnie jak ja z
powodu pokusy, która staje się nie do zniesienia".
Prawda była taka, z czego Matt zdawał sobie sprawę, że jego gra
spaliła na panewce w momencie, kiedy zmusił Annie, by towarzyszyła
mu do Forth Worth. Gdy się już poddała, nie zmusiło jej do wycofania
się nawet widoczne przerażenie na widok sprzedawców.
A potem, kiedy pojawiła się w butiku Gallera, ubrana w suknię,
którą dla niej wybrał, wiedział, że czeka go ciężka próba.
Chciał czegoś czerwonego i obcisłego? Dostał to, a szczupła
sylwetka Annie wypełniała długą do kostek suknię w sposób, o jakim
RS
107
nawet nie marzył. Wysokie szpilki z czerwonych rzemyczków
stanowiły niebezpieczeństwo dla równowagi psychicznej każdego
mężczyzny. Szczególnie prowokująco wyglądały na delikatnych
stopkach Annie.
Matt z aprobatą kiwnął głową, zastanawiając się, czy widać, ze
dosłownie prześwietla wzrokiem jej ubranie. Zaczął mieć poważne
wątpliwości co do tego, czy zdoła spędzić z nią cały wieczór,
zachowując się jak cywilizowany człowiek.
Potem, bez ostrzeżenia, całkowicie pochłonęła go ta ekspedycja po
zakupy. Matt Harper, który ani razu w swoim życiu nie był w butiku,
odczuwał w tym nieoczekiwaną przyjemność. Nie tylko odciągnął Suzy
na stronę i zażądał dla Annie koronkowej bielizny i prawdziwych
jedwabnych pończoch, ale uznał, że sztuczna biżuteria jest dla niej
nieodpowiednia. Zadzwonił do jubilera w Forth Worth i zamówił
oryginalną wersję broszki i kolczyków, które Suzy sugerowała jako
dopełnienie sukni.
Zaszokowany zdał sobie sprawę z tego, że żadna z tych czynności
nie była częścią gry.
Annie wyglądała na oszołomioną, dopóki nie dotarli do cheyenne'a.
Przebrana we własne rzeczy przystąpiła energicznie do szczegółowego
sprawdzania, czy samolot jest zupełnie bezpieczny. Podczas lotu
trzymała się spraw zawodowych, oddzielając się od Matta ogniem
zaporowym w postaci szorstkich pytań o różne osoby, z którymi się
stykał wżyciu.
Był zdumiony tym, jak wiele się o nim dowiedziała podczas kilku
tygodni i tym, jak niewiele on wie o niej. Postanowił jak najszybciej
zlikwidować te dysproporcje.
A teraz wyglądało na to, że miał spędzić wieczór z kobietą, której
jego ciało pragnęło aż do bólu, a potem całą długą noc w jej pobliżu.
- Dzieje się to, co przewidywałem - rzekł Matt do Annie, kiedy stali
pod kryształowym żyrandolem i sączyli szampana. - Wszyscy
mężczyzni mi zazdroszczą.
- Jeżeli próbujesz dodać mi pewności siebie - powiedziała Annie - to
zapomnij o tym. Jeżeli to przeżyję, to niczego się już nie będę obawiać.
Matt roześmiał się.
- Kochanie, niezależnie od tego, jak się zaczął ten wieczór, cieszę
RS
108
się, że zaczynasz przezwyciężać panikę. Czuję, że będzie to najlepsza
zabawa, jaką miałem od czasu, kiedy ojciec nauczył mnie, jak łapać
cielaka na lasso.
Podejrzewając, że on nadal łapie cielaka na lasso, a ona jest tą
jałówką, która ma zostać schwytana, Annie postanowiła nie ulegać
nastrojowi i nie mięknąć.
- Kim jest ta blondynka stojąca na lewo od wiolonczelisty? -
zapytała gwałtownie.
Matt powędrował spojrzeniem za wzrokiem Annie.
- Nazywa się Diana Young. Dlaczego pytasz?
- Wpatruje się we mnie - odpowiedziała i uśmiechnęła się słodko. -
Czy to jedna z twoich sympatii?
Ku swemu przerażeniu Matt poczuł, że się rumieni. Irytowało go to,
że Annie ma pełne prawo, by o to pytać.
- Umówiłem się z nią raz - wymruczał -Tylko raz?
Niechętnie kiwnął głową.
- Okay, może dwa razy. Posłuchaj, jesteś nowa na tej scenie. Ludzie
są ciekawi, to wszystko. Diana nie jest zazdrosna. Nie rzuca ci
morderczych spojrzeń. Nikt tego nie robi.
- Może masz rację - ustąpiła. - Z tego, co wiem, nie stanę się celem
takich spojrzeń, dopóki nie pokażę się w twoim towarzystwie po raz
trzeci. - Uśmiechnęła się. -Przy okazji, co wiesz o Elizabeth Reynolds?
- Uspokój się, Annie! - warknął - To nie jest miejsce na takie relacje.
Annie roześmiała się.
- Naprawdę ogląda pan za dużo starych filmów, panie Harper. -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]