[ Pobierz całość w formacie PDF ]

którym mówią, że żyje z pieniędzy swojej żony.
- Zawsze możesz zapuścić brodę - zaproponowała z uśmiechem i
delikatnie pogładziła go po twarzy.
- Nie jestem usposobiony do żartów - powiedział sucho. W jego
wzroku czaiła się desperacja. Abby westchnęła.
- Chyba rzeczywiście nie jesteś usposobiony do żartów -
przyznała. - Więc naprawdę wyjeżdżasz?
- Tak - powiedział z trudem.
- Kiedy?
- Jak najszybciej. Jeszcze w tym tygodniu. Przygryzła wargi. Ale
natychmiast się opanowała.
- Wobec tego mamy mało czasu.
- I tak więcej, niż by wypadało - stwierdził. Poczuł się dotknięty
sposobem, w jaki Abby przyjęła jego decyzję.
Uśmiechnęła się blado i objęła go za szyję. A
- Więc nie traćmy czasu na kłótnie- szepnęła bez tchu. -Nie
zmarnujmy tej nocy.
169
RS
Zwarli się w rozpaczliwym, namiętnym uścisku. Wszystko poza
tym straciło nagle znaczenie.
- Abby... -jego oddech burzył jej włosy-co ja zrobię bez ciebie?
- Nie myśl o tym, co będzie jutro, Sam - odparła. - Liczy się
tylko ta noc. Nasza cudowna, ostatnia wspólna noc.
Przycisnęła drżące wargi do jego ust tłumiąc słowa, które
powinien był teraz powiedzieć.
Jej bliskość pozbawiła go chęci walki. Ogarnęło go
obezwładniające pożądanie. I czuł, że pragnie już tylko jednego -
kochać się z Abby. Do końca świata... Pociągnął ją na podłogę i
zaczął obsypywać jej ciało szalonymi pocałunkami.
Kiedy posiadł ją w dzikim spazmie namiętności, rozpłakała się,
nieświadoma łez, które spływały jej po policzkach.
%7ładne z nich nie miało pojęcia, ile razy kochali się tej nocy. Za
każdym razem ich miłość stawała się bardziej intensywna, bardziej
rozpaczliwa, jakby siłą swojej pasji chcieli powstrzymać wschód
słońca.
Wreszcie zasnęli, wyczerpani i osłabli, tuląc się w ramionach jak
para rozbitków.
Sam obudził się pierwszy i z miejsca oprzytomniał. Abby spała
jeszcze, zwinięta w kłębek, z głową opartą na jego piersi.
Przez szczelinę w lekko rozsuniętych zasłonach sączyła się
perłoworóżowa poświata, zwiastując pogodny poranek.
Włosy Abby lśniły jak jedwab, usta były delikatnie rozchylone,
a skłębione prześcieradło odsłaniało jej nagie piersi, unoszące się
łagodnie przy każdym oddechu.
170
RS
Znowu zaskoczyła go jej kruchość. Nawet przedtem, zanim tak
bardzo schudła, była w rzeczywistości znacznie drobniejsza niż na
ekranie. Kostki i przeguby miała tak cienkie, że mógł bez trudu objąć
je palcami.
W porannym świetle jej skóra przybrała odcień różowy, a długie
czarne rzęsy znaczyły głębokie cienie na szczupłych policzkach.
Wydała mu się nieskończenie ponętna i kusząca. I wrażliwą,
przypomniał sobie z wyrzutem, usiłując opanować przypływ
pożądania, gdy Abby poruszyła się w jego ramionach.
Pochylił głowę i złożył ostrożny pocałunek na jej splątanych
włosach. Uśmiechnęła się przez sen i przez moment miał wrażenie, że
ją obudził. Ale Abby westchnęła tylko cicho i zamrugała rzęsami, a
potem znowu zapadła w głęboki sen.
Nie był zdziwiony swoją reakcją na jej bliskość. Zawsze jej
pragnął, a wczorajszej nocy czuł się jak człowiek skazany na śmierć
głodową, którego nagle zaproszono na wystawną ucztę. Bez końca
kochał się z Abby, ale wciąż nie mógł się nią nasycić.
Teraz, patrząc na nią, ufnie śpiącą w perłowym świetle poranka,
pragnął tylko jednego - zostać tutaj na zawsze. Z Abby u swego boku.
I nie była to jedynie zwykła chęć posiadania.
Nie chciał jej budzić. Ale obawiał się, że jeśli pozostanie w
łóżku jeszcze przez chwilę, będzie musiał się z nią kochać. Delikatnie
wysunął się z jej uścisku, wstał i cicho pozbierał z podłogi swoje
ubranie. Kiedy był w progu, odwrócił się, westchnął głęboko, a potem
na palcach zszedł po schodach.
171
RS
Abby obudziła się z uczuciem, że całe jej ciało jest nienaturalnie
sztywne i obolałe, a ręce i nogi wydają się wyjątkowo ciężkie. Pózniej
stopniowo przypomniała sobie wydarzenia minionej nocy. Sam...
cudowny Sam...
Odwróciła się na bok, żeby wziąć go w ramiona, ale jej ręce
natrafiły na zimne, puste miejsce.
W oczach jej pociemniało. Strach ścisnął za gardło. Wyskoczyła
z łóżka i jak burza zbiegła po schodach.
- Sam! - krzyknęła. Wpadła do kuchni. Na widok Sama,
stojącego przy oknie, doznała uczucia ulgi, pomieszanej z radością i
niepokojem.
Odwrócił się gwałtownie. Zauważył jej przerażenie. Podszedł do
niej i szybko ją objął. Drżała, a jej ciało było zimne jak lód.
- Dobrze się czujesz? - spytał łagodnie. - Czy coś się stało?
Mimo iż śledztwo zostało formalnie zamknięte, w dalszym ciągu
niepokoił się o Abby. Cała ta historia z listami, przebieg dochodzenia
i ostatnie odkrycia, wydały mu się zbyt łatwe i oczywiste.
Oparła głowę na jego piersi i odetchnęła z ulgą.
- Och, Sam... - szepnęła. - Byłam pewna, że już cię nie zastanę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl