[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wrażenie na panu Moonie, myślała. A to się liczyło.
Wróciła wolnym krokiem do mieszkania, bez przerwy rozpamiętując
wczorajszą scenę z Charlesem. Wciąż jeszcze nie mogła uwierzyć, że to się
stało. Ze Charles w kilku krótkich słowach zerwał ich długotrwały związek i
odszedł z jej życia. Nie potrafiłaby określić swoich uczuć. Była w stanie
jakiegoś otępienia. Czuła gdzieś w sobie żal i lęk, ale wszystko to było takie
odległe. Jak gdyby wszystko, co się zdarzyło, zdarzyło się komuś innemu.
Charles ją porzucił. Wszystko było przewrócone do góry nogami. Może,
jak powiedziała Kate, rzeczywiście była raczkującym niemowlęciem, jeśli
chodzi o mężczyzn. Tylko jedna rzecz była rzeczywista i stabilna jej
praca. W tej dziedzinie była biegła, utalentowana i doceniana. I na tym musi
się skoncentrować. Pokona trudną drogę o własnych siłach. A jeśli ma to
oznaczać strojenie się jak lalka, żeby olśnić pana Moona zrobi to.
Gdyby potrzebowała potwierdzenia faktu, że jej nowa prezencja jest
wyjątkowo korzystna, wystarczyło popatrzeć na wyraz twarzy ciotki Hester,
gdy ją ujrzała. Ciotka siedziała rozparta w wygodnym fotelu i
niewątpliwie umyślnie wybranym, by ukazać jej zgrabne nogi w foyer
hotelu Mayfair. Uniosła wzrok znad magazynu, który przeglądała, i na jej
twarzy pojawił się wyraz obojętnego zainteresowania. Równie dobrze
mogła oglądać jakąkolwiek inną dziewczynę; wysoką, wyzywająco ubraną i
pięknie uczesaną młodą kobietę, której aparycję ciepło aprobowała.
Polly, z wysoko uniesioną głową i wzrokiem skierowanym przed siebie,
miała niemiłe wrażenie, że zwracają się na nią głowy innych, gdy ich mija.
Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyła. Wywoływało to w niej
dziwne, ale nie nieprzyjemne uczucie.
Polly! wykrzyknęła ciotka, gdy ją rozpoznała. Nie wierzę
własnym oczom! Na jej twarz wypłynął wyraz uznania. Zielone oczy
rozszerzyły się. Szmaragdy na palcach zamigotały, gdy uniosła w
zdziwieniu ręce.
Lepiej uwierz powiedziała Polly ponuro. I oby Kate miała rację.
To wszystko wskazała gestem uczesanie, czarne spodnie, białą, wełnianą
RS
112
bluzkę, luzny żakiet w miękkich odcieniach szarości, brązu i czerni, i buty
na wysokiej szpilce kosztowało mnie majątek.
Niesamowite dyszała ciotka. Nigdy bym nie pomyślała... To
jest, zawsze wiedziałam...
Polly spojrzała na zegarek.
Widzę, że brakuje ci słów. Zanim je znajdziesz, może byśmy
wyskoczyły na kawę? Niestety muszę odwołać lunch. Jestem trochę
spózniona, a mam spotkanie z ważnym klientem.
Wzięła pod rękę wstrząśniętą ciotkę i zaprowadziła ją do kawiarni. W
mgnieniu oka pojawił się obok nich młody, włoski kelner i wyraznie
przedłużał przyjmowanie zamówień, a po odejściu rzucał na Polly
niezaprzeczalnie pożądliwie spojrzenia.
Widzisz! krzyknęła triumfująco ciotka Hester.
Co mam widzieć? zapytała, zupełnie nieświadoma toczącej się gry.
Piękne brwi ciotki uniosły się. Pokręciła głową.
Muszę ci przyznać, kochanie, że nie masz w swojej głowie nawet
uncji zarozumiałości.
Lepiej nie mówić o tym, co mam w głowic powiedziała Polly
posępnie. Zwłaszcza dzisiaj. Jest tam kompletny chaos. Podniosła
lewą rękę, na której nie było już pierścionka, i pomachała nią przed nosem
ciotki.
Charlesa omotała inna kobieta, ta wesz. Mówiła pogodnym tonem,
chcąc ukryć poczucie porażki za parawanem żartu, ale ku swemu
przerażeniu poczuła, że łzy napływają jej do oczu. Sięgnęła po chusteczkę.
O Boże jęknęła. Rozmaże mi się tusz.
Ciotkę Hester zamurowało. Impulsywnie wyciągnęła rękę i dotknęła
dłoni Polly.
Kochanie, tak mi przykro. Przerwała, gdy Polly wycierała nos.
To znaczy, przykro mi, że zostałaś zraniona. Ale nie mogę udawać, że nie
przyniosło mi to ulgi. Charles nie był dla ciebie odpowiednią osobą.
Był sprzeciwiła się Polly. Nikt nie mógłby być bardziej miły i
wspaniałomyślny.
Albo bardziej stateczny, drobnomieszczański i śmiertelnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]