[ Pobierz całość w formacie PDF ]
złapała go za rękę i położyła ją na gołych plecach dziewczyny, zachęcając go, żeby
rozpiął jej stanik. Dominik powstrzymał cichy śmiech. Przypomniał sobie, jak wiele
lat temu po raz pierwszy rozbierał kobietę, a raczej dziewczynę. Ona miała
siedemnaście lat, a on szesnaście. Wspominał, ile czasu zajęło mu opanowanie sztuki
rozpinania stanika. Bolesne wspomnienie, które staje się zabawne jedynie z upływem
czasu.
Albo konstrukcja damskiej bielizny stała się łatwiejsza, albo jego zwinność
manualna w jakiś zagadkowy sposób wzniosła się na wyżyny. Wystarczyło jedynie,
że lekko przesunął palcami po zapięciu i mógł uwolnić obfite piersi Mirandy z
ciemnego koronkowego materiału.
Gdy przechodzili do sypialni, Lauralynn skinięciem głowy wskazała, że też
powinien się rozebrać. Na różowym łóżku były porozrzucanie pluszowe misie.
Lauralynn pochyliła się i z niecierpliwością zrzuciła je na lakierowaną drewnianą
podłogę.
Cała trójka opadła na łóżko.
Lauralynn przejęła kontrolę.
To był pierwszy trójkąt Dominika.
Po zakończeniu wieczoru rozmyślał nad osobliwym spotkaniem i wiążącymi
się z nim wieloma rozczarowaniami. Nad faktem, że nie mógł w pełni rozkoszować
się zdarzeniem. Był zbyt skrępowany. Przypomniał sobie uległość Mirandy w pozycji
misjonarskiej i palce Lauralynn, które delikatnie pieściły jego jądra i bawiły się
penisem, gdy wychodził z waginy Amerykanki. Niezwykle dziewczęce jęki Mirandy
i zachrypnięte szepty Lauralynn go rozpraszały. Nie mógł się skoncentrować na
seksie, gdy wyobrażał sobie, że widok dwóch osób kochających się dziko jak
zwierzęta musi być wulgarny, a nawet śmieszny dla Lauralynn. W pewnym
momencie Lauralynn zaczęła go ssać czy chciała, żeby stwardniał przed
penetracją Mirandy czy po niej? A może to miał być dalszy etap ich zabaw? Wylizał
jedną i drugą. Symetria ich kształtów wydawała mu się wyjątkowo trafna. Lauralynn
miała silny smak, który był dla niego nowością trudną do zdefiniowania.
Patrzył, jak dwie kobiety leżały bez tchu obok siebie. Spoglądał, jak zręczne
palce Lauralynn głęboko wniknęły w Mirandę. Siedział za głową Amerykanki,
głaszcząc naprężonym penisem jej policzki i usta. Czuł jej urywany oddech, gdy
walczyła z pożądaniem wywołanym przez Lauralynn. W czasie namiętnego wieczoru
pieścił również piersi Mirandy, obserwując przyjemność, jaką czerpała z tego
Lauralynn.
Po chwili wyłączył się i ponownie stał się widzem. Stracił swoją twardość i
zatopił się w poczuciu beznadziejności i obojętności. Nie przestawał spoglądać, jak
dwie kobiety na łóżku zaspokajają się nawzajem, jakby go tam w ogóle nie było. Na
swój sposób obie były piękne. Miranda uosobienie delikatności, Lauralynn
dzika i nieokiełznana. Z przyjemnością obserwował jej szerokie ramiona rozpostarte
na łóżku, podobnie jak niekłamaną zachłanność ust, gdy bez końca wylizywała
Amerykankę. Gdyby znów mu stanął, mógłby wziąć Lauralynn od tyłu, gdy
pochylała się nad Mirandą, zapraszająco wypinając pośladki. Ale nie był pewien, czy
wykorzystanie takiej sytuacji nie zepsułoby chwili, więc tylko wpatrywał się w dwie
wijące się i jęczące kobiety. Wykorzystały go, a teraz zajęły się własnymi sprawami.
Mimo to nie narzekał.
W końcu wstał z łóżka, wziął szybki prysznic, ubrał się i wyszedł z
mieszkania.
%7ładna z towarzyszek nie zawołała go ani nie zaproponowała, żeby do nich
dołączył.
Letnia noc w Nowym Jorku była ciepła, więc poszedł wzdłuż Central Parku
do Piątej Alei i strzelistego hotelu Plaza. Zdecydował się na spacer aż do centrum.
Spojrzał na telefon. %7ładnych wiadomości. Zastanawiał się, co można robić w Maine
w nocy.
Zerżnąłem inną kobietę.
I co?
Nie rusza cię to?
Nie.
Głos był tak dobrze słyszalny, jakby Summer stała na drugim końcu loftu.
Miał wrażenie, że poczuł jej oddech przy swoim uchu. Miała beznamiętny głos.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]