[ Pobierz całość w formacie PDF ]

której zwracają się przy podejmowaniu decyzji... Nie wiem, znowu te kłopoty z
tłumaczeniem! Lepiej grajmy na zwłokę. Obserwujcie ich zachowanie i przemyślcie to, co
usłyszeliśmy.
- Czy przesłać wieści na Wersgorixan?
- Nie, ty głupcze! Dopóki nie dowiemy się czegoś więcej. Chcesz, aby główny urząd
doszedł do wniosku, że nie potrafimy sobie sami radzić z naszymi problemami? Jeśli to
faktycznie są zwykli barbarzyńcy piraci, to wyobrażasz sobie, co by się stało z naszymi
karierami, gdybyśmy wezwali całą flotę?
Huruga obrócił się ku mnie i oznajmił głośno:
- Mamy wystarczająco dużo czasu na dyskusję; odłóżmy ją do jutra, a tymczasem
postarajmy się przemyśleć wszystkie wnioski.
- Uzgodnijmy może najpierw warunki zawieszenia broni -dodał. Sir. Roger był
zadowolony z takiego obrotu sprawy.
Z każdą godziną poznawałem lepiej ich język i szybko zrozumiałem, że ich pojęcie
zawieszenia broni jest inne niż nasze. Będąc tak żądni ziemi stali się wrogami wszystkich ras
i nie potrafili sobie wyobrazić złożenia wiążącej przysięgi komukolwiek bez ogona, i to innej
niż niebieska barwy.
Rozejm nie był dla nich formalnym porozumieniem, tylko obopólnym zgodnym
oświadczeniem obowiązującym jakiś czas. Tamci stwierdzili, że na razie nie uważają za\
konieczne strzelać do nas, nawet jeśli będziemy wypasać nasze bydło poza ekranami. w
warunek obowiązywałby tak długo, jak długo mieliśmy się powstrzymywać od atakowania
kogokolwiek z nich na otwartym polu. Z obawy przed szpiegowaniem żadna ze stron nie
chciała, aby druga latała w polu widzenia, i zestrzeliłaby każdy startujący pojazd. To było
wszystko i bez wątpienia pogwałciliby porozumienie, gdyby uznali, że leży to w ich interesie.
Gdyby tylko nadarzyła się okazja, z pewnością spróbowaliby dobrać się nam do skóry, i byli
pewni, że my podchodzimy do tego identycznie.
- Są w lepszej sytuacji, panie - lamentowałem. - Wszystkie nasze statki są tutaj. Nie
możemy wsiąść do nich i uciec; dopadliby nas, nim umknęlibyśmy pogoni. A oni posiadają
wiele innych na całej planecie, które mogą czatować za horyzontem i swobodnie nas
zaatakować, gdy przyjdzie czas...
- Jednakże - zwrócił mi uwagę sir Roger - dostrzegam pewne dodatkowe korzyści. - Ta
ich metoda, ani oczekiwania, ani dawania rękojmi... tak...
- Odpowiada ci - mruknęła lady Katarzyna. Mój pan pobladł i złożywszy ukłon w stronę
Hurugi wyprowadził nas wszystkich.
- Scanned by Elfslayer -
- 39 -
Poul Anderson  Podniebna krucjata
ROZDZIAA XI
Długie popołudnie pozwoliło naszym ludziom poczynić znaczne postępy. Anglicy szybko
opanowali obsługę wielu urządzeń dzięki Branitharowi, który instruował ich lub też tłumaczył
wyjaśnienia innych więzniów, którzy znali się na obsłudze maszyn jemu obcych. wiczono
loty statkami kosmicznymi oraz samolotami, wznosząc się ledwie na parę cali od ziemi, aby
wróg nie mógł ich dojrzeć i zestrzelić. Jeżdżono również wozami bez koni, uczono się
posługiwać przekaznikami głosu, wspaniałymi przyrządami optycznymi i mnóstwem innych;
bronią, która strzelała ogniem, metalem lub niewidzialnymi promieniami ogłuszającymi.
Zaiste, my, Anglicy nie wiedzieliśmy, jakie czary wprawiają te wszystkie urządzenia w ruch,
lecz stwierdziliśmy, że są one dziecinnie proste w obsłudze. U siebie ujarzmiliśmy zwierzęta,
napinaliśmy przemyślne kusze i katapulty, sterowaliśmy statkami żaglowymi, budowaliśmy
machiny, dzięki którym ludzkie mięśnie mogły unosić ciężkie kamienie. W porównaniu z tym
kręcenie kółkiem czy pociąganie za dzwignię było igraszką, a jedyną prawdziwą trudność dla
niepiśmiennych zbrojnych polegała na zapamiętaniu, co oznaczają symbole na przyrządach -
a to nie było w sumie bardziej skomplikowane niż heraldyka, którą każde czczące bohaterów
chłopię mogło wymieniać ze szczegółami.
Będąc jedynym umiejącym czytać po wersgorsku, zajmowałem się papierami zebranymi
w pomieszczeniach fortecy. Tymczasem sir Roger konferował z oficerami, a najgłupszych z
ludzi, tych, którzy nie byli w stanie opanować władania nową bronią, skierował do pewnych
prac budowlanych. Blask słońca gasł powoli, wyzłacając pół nieba, kiedy zostałem wezwany
na naradę.
Usiadłem i spojrzałem na ponure, nieugięte twarze, teraz ożywione nową nadzieją, i
zaschło mi w ustach. Dobrze znałem tych ludzi, a nade wszystko rozbiegany wzrok sir Rogera
- jakby z samym diabłem wchodził w konszachty.
- Czy dowiedziałeś się, jakie twierdze i gdzie są jeszcze na tej planecie, bracie Parvusie? -
zapytał mnie.
- Tak, panie. Są tylko trzy, z których jedną jest Ganturath.
- Nie wierzę! - krzyknął sir Owain Montbelle. - Przecież nawet piraci mogliby...
- Zapominasz, że nie ma tu oddzielnych królestw ani nawet oddzielnych lenn - odparłem.
- Wszyscy są bezpośrednio podporządkowani cesarstwu. Fortece są tylko siedzibami
szeryfów, którzy utrzymują porządek wśród ludności i zbierają podatki. Oczywiście są one
również pomyślane jako bazy obronne; stocznie mają doki dla wielkich statków gwiezdnych i
garnizony wojska. Ale Wersgorowie od dawna nie prowadzili żadnej prawdziwej wojny; co
najwyżej tłumili jakieś powstanie niewolników. %7ładna ze znanych im podróżujących w
Kosmosie ras nie ośmieli się wypowiedzieć wojny imperium i tylko od czasu do czasu docho-
dzi do potyczek na jakiejś odległej planecie. Krótko mówiąc, te trzy fortece wystarczają im na
cały ten świat.
- Jak silne są one? - zapytał sir Roger.
- Jedna, zwana Stularax, leżąca po drugiej stronie planety, jest prawie taka jak Ganturath. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl