[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Mamy sobie tyle do powiedzenia, a zostało tak mało czasu - szepnął
Jack, przytulając twarz do jej włosów. - Zrozumiałem twoje słowa i, jeżeli to
możliwe, kocham cię jeszcze bardziej, ale są pewne problemy wymagające
rozwiązania. Są sprawy, które musimy przedyskutować. Miłość znaczy mnó-
stwo, ale stresy potrafią zniszczyć najsilniejsze uczucie.
- Będziemy rozmawiać - obiecała Gaby. - Wracaj ze mną do Teralgi albo
do Derby, gdzie mam mieszkanie. Będziemy sami - dodała rumieniąc się znowu,
ale tym razem z innych powodów.
- Mam rezerwację na ten samolot - zaoponował i znowu te słowa miały
dla niej ukryte znaczenie.
Kocham cię, kocham cię, kocham. Nie była w stanie myśleć o niczym
innym.
- Muszę zobaczyć się z pewnymi osobami, omówić pewne sprawy.
Odsunęła się, obrzucając go gniewnym spojrzeniem.
- 133 -
S
R
- Kolejne badania?! - zawołała podejrzliwie. - Zrozum, nie dbam o twoje
zdrowie. To znaczy, oczywiście, dbam, ale nie tak, żeby to mogło mieć wpływ
na nasz związek - dokończyła ciszej, widząc jego uśmiech.
- Zdecyduj się, czy lecisz czy nie - wtrącił Ted. - Wszyscy już poszli do
samolotu i za dziesięć minut kończymy załadunek.
- Lecę - powiedział Jack, ale Gaby w tym samym momencie oświadczyła:
- Zostaje.
- Muszę lecieć, ale z innych powodów niż myślisz - szepnął całując ją. -
Chcę porozmawiać z ludzmi z waszego Stowarzyszenia Lekarzy. Chciałbym się
zarejestrować w Australii. Muszę też porozmawiać z kimś z uniwersytetu w
Perth. Może uda mi się dostać jakieś wykłady.
Czując jego determinację, trzymała się go kurczowo. Obejmując ją jedną
ręką, drugą sięgnął do kieszeni.
- Spójrz, Gaby - powiedział miękko. - Spójrz na to.
Pokazał jej bilet lotniczy. Przez chwilę patrzyła, nic nie rozumiejąc.
- To bilet powrotny - szepnęła, a serce skoczyło jej do gardła. Podniosła
oczy i napotkała jego ciepły wzrok. - Naprawdę wracasz?
- Muszę, Gaby - odparł cicho. - Im bardziej oddalałem się od Teralgi, tym
silniejsze było moje przekonanie, że robię coś złego. Zanim doleciałem do
Derby, miałem już pewność. Zrozumiałem też, że aby być z tobą, muszę jakoś
się tu urządzić. Nie byłem pewny twoich uczuć. To był egoizm z mojej strony,
ale świetnie wiedziałem, że cię poproszę, abyś była ze mną.
- To już ostatni moment. Muszę nadać komunikat - ostrzegł Ted.
- Im szybciej załatwię sprawy w Perth, tym szybciej wrócę - tłumaczył
Jack, ale jego ramiona nadal obejmowały ją mocno.
- Jest Boże Narodzenie! Nikt nie będzie z tobą rozmawiał przed Nowym
Rokiem. Pojechałabym z tobą, ale nie mogę zostawić matki samej w Teraldze.
Wracaj ze mną. Zawiozę cię do Perth w Nowy Rok.
- 134 -
S
R
- Będziesz już w pracy - protestował jeszcze, ale obejmował ją coraz
mocniej, tak jakby już nigdy miał jej nie wypuścić.
- Wezmę krótki urlop. Piloci sanitarek też miewają wakacje!
- Ostatnia szansa - powiedział Ted, ale dla Gaby i Jacka świat przestał
istnieć.
- 135 -
S
R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]