[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Aborygeni twierdzą, że byli tutaj od zawsze. Naukowcy wiedzą, że zamieszkują
oni Australię co najmniej od pięćdziesięciu tysięcy lat. To doprawdy zdumiewające,
że przez pięćdziesiąt tysięcy lat nie zniszczyli lasów, nie zanieczyścili wody, nie
zagrozili żadnym gatunkom zwierząt, nie spowodowali najmniejszego nawet
skażenia. Przez cały ten czas potrafili zapewnić sobie obfite zaopatrzenie w żywność
i schronienie. Dużo się śmiali i bardzo mało płakali. %7łyją długo, produktywnie i
zdrowo, a odchodzą ufni duchem.
Poławiaczka snów
Tego dnia od rana czuliśmy dziwne podniecenie. Jak zwykle usiedliśmy
półkolem, zwróceni w stronę wschodu. Lekko rozjaśnione niebo wskazywało, że
świt jest już blisko.
Nasza Duchowa Opiekunka stanęła pośrodku, zajmując miejsce przywódcy
plemienia, który zakończył swoje poranne modły.
Duchowa Opiekunka pod wieloma względami była podobna do mnie,
zwłaszcza fizycznie. W naszej grupie była jedyną aborygenką, która ważyła ponad
sześćdziesiąt kilogramów. Ja wciąż miałam nadzieję, że stracę na wadze. Przecież
całymi godzinami maszerowałam w wielkim upale i jadłam tylko jeden posiłek
dziennie. Miałam sporą nadwyżkę tkanki tłuszczowej, rozłożoną dość równomiernie
na całym ciele i, prawdę mówiąc, cieszyła mnie perspektywa jej utraty.
Wyobrażałam sobie nawet, jak tłuszcz będzie ze mnie skapywał, znacząc tłustą
obwódką ślady stóp na piasku.
Opiekunka Duchowa stanęła pośrodku półkola i uniosła ręce do góry, trzymając
je wysoko nad głową. W takiej postawie zwróciła się do niewidzialnego audytorium
w niebie i oddając Bogu w opiekę swój talent, prosiła Stwórcę, aby pozwolił jej stać
się w tym dniu pośredniczką w przekazywaniu ludziom Jego woli. Pragnęła dzielić
tę rolę ze mną, przybranym odmieńcem, który towarzyszył grupie w wędrówce.
Gdy skończyła swą ni to modlitwę, ni to prośbę, głośno i wylewnie dziękowała.
Dołączyli do niej wszyscy pozostali członkowie grupy, manifestując okrzykami
swoją wdzięczność za dary, które dopiero pózniej mieli otrzymać.
Prośby tego rodzaju przekazywali Bogu zwykle w ciszy, korzystając ze swojej,
doprowadzonej do perfekcji, telepatii, ale że ja wciąż tu byłam nowa i nie miałam
wprawy w nadawaniu i przyjmowaniu myślowych przekazów, a ponadto byłam
gościem, więc nadali tej ceremonii bardziej otwarty charakter.
Tego dnia maszerowaliśmy do póznych godzin popołudniowych. Po drodze
prawie nie widziało się roślinności. Muszę się przyznać, że byłam z tego nawet
zadowolona, bo przynajmniej nie raniły mnie liście spinifexu, których kolce boleśnie
wbijały mi się przedtem w stopy.
64
Szliśmy w ciszy, którą przerwano dopiero w momencie, gdy ktoś zauważył
lasek dziwnych, karłowatych drzew. Miały pnie wyglądające jak zwykłe pnie drzew,
ale u góry rozgałęziały się bujnie niczym ogromne krzewy. To o te drzewa prosiła w
swojej modlitwie nasza Duchowa Opiekunka i ich oczekiwała od niebios.
Poprzedniej nocy, gdy siedzieliśmy przy ognisku, ona z trzema kobietami
sporządziły z gładkiej skóry jakby tamburyny, rozpinając skórę na solidnych
ramach. Dziś od rana nosiły je ze sobą, ale nie pytałam, do czego mają służyć, bo
wiedziałam, że się i tak w odpowiednim czasie dowiem.
Opiekunka Duchowa wzięła mnie za rękę, poprowadziła do karłowatych
drzewek i coś mi na nich pokazywała. Przebiegłam po nich wzrokiem, ale niczego
nie zauważyłam. Dopiero gdy widząc jej podniecenie popatrzyłam uważniej,
spostrzegłam ogromną pajęczynę rozpostartą na krzewiastej części drzewek. Była
gruba, błyszcząca, a jej skomplikowany deseń składał się z setek misternie
przeplecionych nitek. Podobne pajęczyny znajdowały się na kilku sąsiednich
drzewkach. Na jej prośbę Ooota wytłumaczył mi, że mam jedną taką pajęczynę
wybrać. Nie wiedziałam, czym się w tym wyborze kierować, ale już się nauczyłam,
że intuicja była tu najbardziej ceniona. Wskazałam jedną.
Moja przewodniczka wyjęła z woreczka, przytroczonego do pasa, pojemniczek z
olejem i wysmarowała nim całą powierzchnię skóry rozpiętej na ramie. Potem
odciągnęła na boki liście wokół upatrzonej pajęczyny i jednym szybkim ruchem
zgarnęła ją na swój tamburyn. Gdy z powrotem znalazła się obok mnie,
podziwiałam, jak doskonale udało jej się przenieść pajęczynę na skórę, która teraz
przypominała piękny obrazek oprawiony w ramkę. Obserwowałam inne kobiety:
kolejno podchodziły do drzewek, wybierały pajęczyny i powtarzały ten sam ruch co
poprzedniczka, przenosząc pajęczyny na ujęte w ramki kawałki skóry.
Podczas gdy my zabawiałyśmy się zdejmowaniem pajęczyn, pozostali
członkowie grupy przygotowywali ognisko i zbierali pokarm na wieczorny posiłek.
Menu składało się z dużych pająków, zdjętych z karłowatych drzewek, różnych
korzonków oraz nowej bulwy, jakiej dotąd nie jadłam; podobna była do rzepy.
Po posiłku, jak każdego wieczoru, zebraliśmy się wszyscy przy ognisku.
Duchowa Opiekunka zwróciła się do mnie i wyjaśniła mi, na czym polegają jej
niezwykłe zdolności. Zaczęła od tego, że każdy z nas jest niepowtarzalną
indywidualnością, kimś jedynym w swoim rodzaju. Każdy ma też pewne
charakterystyczne cechy, które, gdy występuje ze szczególną siłą, mogą się z czasem
okazać wybitnym talentem. Jej talent, którym ofiarnie służyła swojej plemiennej
społeczności, polegał na tym, że umiała  poławiać sny .
 Wszyscy śnimy  kontynuowała.  Ale nie każdy stara się sen zapamiętać. Nie
każdy też wie, co on oznacza i o czym świadczy; sny są odbiciem rzeczywistości. To,
co się dzieje w naszym życiu, ma swój odpowiednik w świecie snów. Tam są
wszystkie odpowiedzi... Okazało się, że zebrane pajęczyny przydadzą się nam, gdy
będziemy pytać Opatrzność o wykładnię naszych snów. Miało się to odbyć podczas
uroczystej ceremonii z towarzyszeniem śpiewów i tańców. Tym, których niepokoi
treść snów, Duchowa Opiekunka pomoże zrozumieć ich znaczenie.
Zwracali się wiec do niej o poradę w każdej trudnej sytuacji życiowej. Jeśli nie
mogli zrozumieć, dlaczego tak, a nie inaczej układają im się osobiste stosunki; jeśli
chorowali, a nie wiedzieli, co im jest; jeśli chcieli poznać cel lub przyczynę dziwnej
65
przygody, która ich spotkała  wierzyli, że odpowiedz na te pytania znajdą we śnie.
Odmieńcy mogą wejść do krainy snu tylko wtedy, gdy śpią. Natomiast Ludzie
Prawdziwi mogą przeżywać marzenia senne również na jawie. Nie używają przy
tym żadnych leków wpływających na czynność mózgu. Stosują jedynie specjalne
techniki oddychania i koncentracji, dzięki którym mogą przebywać w świecie snów,
zachowując pełną świadomość. Poradzono mi, żebym zatańczyła z Poławiaczką
Snów.
Był to szczególny taniec, polegający na wykonywaniu szybkich obrotów.
Wirowanie jest bowiem pomocne w uświadamianiu sobie pewnych prawd. Trzeba
sobie zadać w myślach pytanie, na jakie chcemy otrzymać odpowiedz i kręcąc się w
wirze tańca, ciągle je sobie powtarzać. Najbardziej skutecznym ruchem obrotowym
jest  według aborygenów  ćwiczenie, które potęguje przepływ energii w głównych
siedmiu punktach ciała. Wykonywałam je w ten sposób, że stojąc z ramionami
wyciągniętymi do przodu, obracałam się ciągle w prawo.
Wkrótce zakręciło mi się w głowie, usiadłam i zaczęłam się zastanawiać nad [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl