[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Płuca Conana wypełnił gęsty, stęchły fetor. Pośród brudu pokrywającego podłogę sali
Cymmerianin spostrzegł skórzaste skorupy gadzich jaj, które swą wielkością przewy\szały
strusie jaja z Kush. Było tu tak\e mnóstwo nie strawionych ludzkich kości. Tu czaszka, tam
szczęka, a gdzie indziej fragment kręgosłupa lub \ebra.
Gdy Conan wpadł do sali z trzema smokami na karku, cała szóstka przerwała czuwanie i
zwróciła głowy w jego stronę. Kiedy ich ocię\ałe gadzie mózgi zarejestrowały fakt pojawienia
się świe\ego mięsa, smoki ruszyły ku Cymmerianinowi.
Po prawej stronie Conana znajdowało się wejście do następnego tunelu. Pobiegł ku niemu, ale
kiedy się zbli\ył, w mroku zabłysły dwie pary wielkich \ółtych oczu i znów rozległ się szelest
łusek po skale. Były to dwa następne smoki, Które przybyły zaciekawione hałasem.
Conan rzucił się do drzwi z brązu, ale te okazały się zamknięte na głucho.
Smoki otoczyły Cymmerianina półkolem. Pot spłynął mu po czole i zapiekł w oczy.
To było gorsze od szczurów, będących przecie\ ciepłokrwistymi ssakami, a przez to i
odległymi krewnymi człowieka. Tymczasem te tytaniczne, powolne jaszczury znajdowały się w
stosunku do ludzi na przeciwległym krańcu istot \ywych. Były oślizgłymi potworami powstałymi
z pradawnego szlamu. Conan miał przed sobą gromadę niedobitków z czasów młodości świata,
kiedy to ziemia poruszyła się i zniszczyła ich potę\nych przodków, na miliony lat przedtem,
zanim pierwszy człowiek stanął na tylnych nogach i postanowił walczyć o dominację nad
światem przyrody.
Smoki zbli\ały się jak \ywe koszmary przybyłe prosto z piekła.
Obsydianowy nó\ spływa deszczem krwi,
aby ugasić upiorne pragnienie.
TO jednak wcią\ niesyte, przynagla
swych przeklętych słu\ebników cierpienia.
 Proroctwo Epemitreusa
17
DZIEC KRWI I OGNIA
Pod rozpalonym, południowym słońcem szereg milczących ludzi postępował krok po kroku w
kierunku szczytu potę\nej piramidy. Strugi potu spływały po twarzy i torsie Sigurda.
Nigdy nie myślał, i\ kres jego \ycia nadejdzie w tak barbarzyńskich okolicznościach. Płonący
statek, pokład śliski od krwi poległych czy zasypane gruzem uliczki zdobywanego portu  tak
zawsze wyobra\ał sobie scenę swojej śmierci. Tam powinien czekać na niego zimny pocałunek
stali przeszywającej ciało. Ostrze wślizgnęłoby się pomiędzy jego \ebra, a on roześmiałby się
przeciwnikowi prosto w oczy, po czym czerwona mgła zasłoniłaby ten ostatni widok. Ale nie tak
jak tutaj!
Sigurd rozejrzał się po pra\onym słońcem placu wokół świątyni. Tłum w odświętnych
strojach połyskiwał złotem, jadeitem i błyszczącymi piórami. Zgromadzeni tu Antillianie stali lub
siedzieli w pełnym skupienia milczeniu, obserwując ponury spektakl rozgrywający się na
szczycie świątyni.
Kapłani stojący wokół ołtarza kołysali się miarowo, zawodząc powolną, nieharmoniczną
pieśń, przerywaną co jakiś czas hukiem olbrzymich bębnów pokrytych ludzką skórą, których
grzmot przypominał bicie gigantycznego serca. Dobosze siedzieli we wnęce jednego z boków
piramidy. Niszę pokrywały wymalowane jaskrawymi kolorami podobizny demonów i bogów
tego świata.
Sigurd spojrzał w górę. Sylwetka najwy\szego kapłana w czerni rysowała się wyraznie na tle
lazurowego nieba.
Czterech kapłanów w zwierzęcych maskach krzątało się wokół ołtarza. Wszyscy byli obna\eni
do przepasek, tylko główny ofiarnik nosił ogromny, spadający na plecy pióropusz. Jego złota
maska odbijała promienie słońca rzucając oślepiające błyski.
W tej chwili ofiarą była młoda, naga niewolnica. Gdy pomocnicy poło\yli ją na ołtarzu na
Strona 41
Carter Lin - Conan z wysp
wznak, obsydianowe ostrze błysnęło w słońcu i rozdarło jej kształtne piersi. Chwilę pózniej ręka
ofiarnika trzymała w górze drgające serce.
Szczęka Sigurda opadła ze zdumienia. Oto bowiem, na jego oczach, w przejrzystym powietrzu
zaczął z wolna materializować się Biesiadnik Piramidy.
Cień przyćmił słońce, a plac ogarnął chłodny półmrok. Powietrze przeniknął mróz
międzygwiezdnej przestrzeni. Unoszący się nad piramidą Demon Ciemności uzyskiwał
widzialny kształt. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl