[ Pobierz całość w formacie PDF ]

strach. Wiedział, że boi się podjąć decyzję, ale chodziło o coś
jeszcze. - Zaczniemy od tego, że najpierw zaproszę cię na ko-
lację.
Nie. - Potrząsnęła głową, cofnęła się. - Wiem, co będzie po-
tem. Spotkamy się, będzie cudownie.
Nie ma w tym nic złego.
Może nawet pomyślisz, że się we mnie zakochałeś. Może ja
też tak pomyślę. Przez jakiś czas będziemy się spotykać i snuć
plany na przyszłość. A potem odzyskasz rozum.
S
R
- Odzyskam rozum? - Brad zachichotał. - Właśnie odzyskałem.
-Mężczyzni nie żenią się z takimi kobietami jak ja. Jestem ko-
bietą trofeum. Taką, którą zabiera się na przyjęcia i pokazuje
wszystkim wokół. Nikt nie wyobraża sobie, że o drugiej w
nocy mogę karmić dziecko albo odwozić synków na mecz pił-
ki nożnej.
- Czy to wina mężczyzn, czy może twoja?
Parris stanęła za pasażerami wysiadającymi z promu. W mil-
czeniu przeszli wzdłuż mola, zbliżając się do galerii sklepów.
Nie rozumiem tego, co powiedziałeś - odezwała się wreszcie. -
Dlaczego to ma być moja wina?
Może przekazujesz złe sygnały?
Jestem taka, jaka jestem, Brad. Nikogo nie udaję - po-
wiedziała, otwierając drzwi sklepu.
Uniósł brew.
- Może to ty się boisz karmienia dzieci o drugiej nad ra
nem i wożenia na mecze piłki nożnej i dlatego nie przeka
zujesz odpowiednich sygnałów. Prawdę mówiąc, nie prze
kazujesz żadnych sygnałów. Za każdym razem, gdy się do
ciebie zbliżam, od razu uciekasz.
Podeszła do wieszaków ze smokingami, wciąż unikając jego
wzroku.
Nieważne. I tak w to wszystko nie wierzę. -W co?
W te wszystkie happy endy. To się nikomu nie zdarza.
Nikomu czy tylko tobie?
Wzięła z wieszaka czarną marynarkę i przyłożyła ją do piersi
Brada.
- Wydaje mi się, że ten fason będzie do ciebie najbar-
S
R
dziej pasować. Oczywiście frak jest wykluczony. Bardziej na-
daje się na ślub niż oficjalne spotkanie. Ale te zaokrąglone
klapy są trochę bardziej nowoczesne i... Odłożył na bok smo-
king.
Parris.
Tak...? - Przełknęła ślinę, odwróciła się. - Oczywiście wszyst-
ko zależy od odpowiedniej koszuli. Najlepsza będzie taka bez
kołnierzyka. Albo specjalna aksamitna koszula i krawat. To
będzie coś oryginalnego. Pozwoli ci wyróżnić się tłumie.
Nie słuchasz, co do ciebie mówię.
Przeszła dalej i wzięła z wieszaka białą koszulę. -Ta będzie
świetna pod marynarkę, ze spinkami do mankietów i...
Chwycił ją za ramię i obrócił do siebie.
- Może trochę niezdarnie, ale próbuję ci powiedzieć, że się w
tobie zakochałem.
Wieszaki wypadły jej z rąk i stuknęły o podłogę.
To... to niemożliwe.
Nie kłamię.
Prawie mnie nie znasz.
Od paru dni z nikim nie spędzam tyle czasu co z tobą. No,
może z Jerrym, ale on nie jest w moim typie.
- Uśmiechnął się.
Podniosła marynarkę i koszulę, wskazała dłonią przymierzal-
nię.
-Musisz to przymierzyć.
-Parris...
-Umówiliśmy się, Brad. Ja dotrzymuję słowa. Skończ wreszcie
te zaloty.
Potem odwróciła się i podeszła do sprzedawcy.
S
R
Niech to diabli! Bardziej niż wszyscy konsultanci i styliści
razem wzięci przydałby mu się teraz oddział specjalny policji
dla zakochanych. Niewiele brakuje, żeby za chwilę popełnił
jeszcze większe głupstwo.
Odetchnęła z ulgą, gdy drzwi przymierzami zamknęły się za
Bradem. Naprawdę powiedział, że jest zakochany? Ta myśl
napełniła ją nadzieją, ale zaraz potem przyszły wątpliwości.
Krążyła po sklepie, dotykając Srebrnych wieszaków i starając
się opanować gonitwę myśli. Te same słowa słyszała już
wcześniej od Garretta, ale cofnął je w ostatniej chwili.
Czy Brad jest inny?
Zerknęła na drzwi do przymierzalni. To nie jest mężczyzna dla
niej. Zadawał zbyt wiele trudnych pytań. Wymagał od niej
więcej, niż się tego spodziewała. Czy potrafi temu sprostać?
I czy potrafi zaryzykować i uwierzyć, że Brad mówi prawdę?
Nie może bez przerwy go ignorować i musi w końcu dać mu
jakąś odpowiedz.
 Chcę ci powiedzieć, że się w tobie zakochałem".
W Parris debiutującej w roli bizneswoman, czy w Parris, ; któ-
ra ogląda z nim kraby i świecące morskie glony?
Marzenia, to tylko marzenia! Marzenia to nie rzeczywistość.
Parris umiała żyć tylko w realnym świecie. Teraz by- : li na
romantycznej wyspie, gdzie szalał wirus miłości mieszający
ludziom w głowach. Potem wszystko minie i ona i Brad wrócą
do swoich zwykłych obowiązków.
Dlaczego w takim razie czuła w sercu taki żal?
W torebce rozległo się brzęczenie komórki.
S
R
Słucham - powiedziała.
Parris, przyjedz tu natychmiast! - krzyknęła Jackie. -Tata miał
bóle w klatce piersiowej i jest w szpitalu.
Parris zniknęła. Brad wyszedł z przymierzalni, ale w sklepie
było pusto.
Zostawiła go. Jeżeli przedtem miał wątpliwości, czy od-
wzajemnia jego uczucia, to teraz miał już pewność.
- Przepraszam pana - zwrócił się do niego sprzedawca.
- Pani kazała pana przeprosić, ale musiała nagle wyjść.
Brad zmarszczył gniewnie brwi.
Tak? Dziękuję. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl