[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gdy już miał się odwrócić, nagle wykrzyknęła:
- Wiedziałam, że jest coś jeszcze! Zeszłej nocy portier
przyjął dla pana wiadomość. Powiedział mi, by pana za
wiadomić, gdy pan wróci. Mówił, że to ważne. Powiem
mu, żeby przyszedł do pana pokoju.
Shane zawahał się i skrzywił lekko, ale ona już wzięła do
ręki wewnętrzny telefon i nakręcała numer. Wzruszył ra
mionami i powoli poszedł do góry, zastanawiając się, kto
pragnie się z nim skontaktować.
W jego pokoju panowała cisza i wydarzenia ubiegłej
nocy stały się jakoś nierealne i odległe. Wyjął z torby
czystą koszulę i zaczął się przebierać. W chwilę pózniej
zastukano do drzwi i wszedł nocny portier.
- O ile wiem, ma pan dla mnie wiadomość - po
wiedział Shane.
Portier kiwnął głową.
- Przekazano ją telefonicznie, sir. Tuż po północy.
Próbowałem przełączyć rozmowę na pana pokój, ale nie
było odpowiedzi. Gdy wszedłem na górę, okazało się, że
pana nie ma.
- Od kogo pochodzi wiadomość?
Portier wyjął mały czerwony notesik i zaczął przerzu
cać kartki. Po chwili mruknął z zadowoleniem.
- Mam to zapisane, sir. Ten pan nazywał się Wilby.
Powiedział, że pan wie, kim on jest.
Shane głęboko zaczerpnął powietrza, by odzyskać
równowagę, a potem zapytał spokojnie:
- Czego chciał?
- Nie całkiem zrozumiałem, sir - odparł portier marsz
cząc brwi. - Powiedział, by pana zawiadomić, że jeśli
chce pan odpowiedzi na pytanie, które mu pan zadał,
trzeba aby pan przyszedł i się z nim zobaczył.
Shane patrzył na swe odbicie w lustrze szafy ubra
niowej, lekko spochmurniawszy. Po paru chwilach por
tier od-kaszlnął.
- Czy czegoś jeszcze panu potrzeba, sir?
Shane potrząsnął głową i odparł powoli:
- Jeśli będę czegoś chciał, zadzwonię.
Gdy drzwi zamknęły się cicho, odwrócił się i podszedł
do okna. Z niewytłumaczalnego powodu poczuł przy
gnębienie i niepokój. Wyglądało to tak, jak gdyby nie
chciał słyszeć lego, co Wilby ma mu do powiedzenia.
W butelce pozostało jeszcze trochę whisky. Wysączył
ją powoli, a potem dokończył ubierania się. Gdy sięgał
po marynarkę, rozległo się ciche pukanie do drzwi.
Otworzywszy je ujrzał, że stoi za nimi wysoki, szczu
pły, młody mężczyzna. Miał na sobie ściągnięty paskiem
płaszcz przeciwdeszczowy i kapelusz z opadającym ron
dem. Szczupłą twarz z orlim nosem rozjaśniał lekki
uśmiech.
- Pan Shane? - zapytał. - Pan Martin Shane?
Shane z ociąganiem skinął głową.
- Zgadza się. Czym mogę panu służyć?
Mężczyzna uśmiechnął się uprzejmie.
- Nazywam się Lomax... detektyw - inspektor z Wy
działu Kryminalnego w Burnham. Chciałbym zamienić z
panem parę słów.
Wszedł do pokoju, Shane zamknął drzwi i zwrócił się
twarzą do niego.
- Obawiam się, inspektorze, że nie mam zbyt wiele
czasu do stracenia - odrzekł. - Na jaki temat chce pan ze
mną rozmawiać?
Lomax wydobył wrzoścową fajkę i przyłożył zapałkę.
Gdy tytoń rozpalił się należycie, podniósł wzrok.
Uśmiechał się, ale spojrzenie miał zimne i rzeczowe.
- Panie Shane, czy znał pan człowieka nazwiskiem
Wilby?
Shane zmarszczył brwi, nagle mając się na baczności.
- Ma pan na myśli Joego Wilby'ego? Tak, byłem z nim
w Korei. - Lomax nadal wpatrywał się w niego z przy
lepionym do twarzy uśmieszkiem, aż wreszcie Shane
odezwał się gniewnie: - Słuchaj pan, o co tu chodzi?
Lomax zsunął kapelusz na tył głowy i odrzekł spokoj
nie:
- Joe Wilby dziś wczesnym rankiem wsadził głowę do
piecyka gazowego. Jego żona spędziła noc u przyjaciół.
Znalazła go ledwie godzinę temu.
Shane głęboko nabrał powietrza i sięgnął po papierosa.
- A co to ma wspólnego ze mną? - zapytał spokojnie.
Lomax zmarszczył brwi i uważnie przyjrzał się główce
swej fajki.
- Wygląda to tak, jakby żona Wilby'ego sądziła, że ma
pan coś wspólnego ze śmiercią jej męża, panie Shane -
powiedział łagodnym tonem. - Zastanawiam się, czy nie
zrobiłoby panu różnicy przejście się ze mną do komisa
riatu? Chciałbym, aby złożył pan zeznanie.
11
______
Dochodzenie w sprawie przyczyny zgonu przeprowa
dzono nazajutrz rano, a po nim Shane udał się do swego
hotelu, szarpany sprzecznymi emocjami. Usiadł na łóżku
i wyglądał przez okno na siekący deszcz, rozmyślając o
tym, co się stało. Po chwili zastukano do drzwi i wszedł
Lomax. Zatrzymał się u stóp łóżka i zapalił z poważną
miną fajkę. Shane spojrzał na niego i odezwał się kwa
śno:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]